Na pierwszy ogień poszły barwniki naturalne. Chciałabym umieć wykrzesać z nich coś pięknego i niepowtarzalnego. Póki co pierwsze moje próby zakończyły się dość miernymi wynikami. Wypróbowałam kolejno kurkumę, kawę i herbatę. Oto rezultaty:
Okazuje się że bez tzw utrwalaczy kolorki wychodzą nijakie. Utrwalacze dopiero co zakupiłam, o wynikach moich dalszych eksperymentów będę oczywiście Was informować, mam nadzieję że COŚ mi wreszcie fajnego wyjdzie...
Co prawda, ukręcona włóczka trochę zyskuje na wyglądzie, ale mimo wszystko to jest nie to!
Co prawda, ukręcona włóczka trochę zyskuje na wyglądzie, ale mimo wszystko to jest nie to!
Tymczasem w oczekiwaniu na te utrwalacze, spróbowałam zabawy z farbkami syntetycznymi. Użyłam fioletu, turkusu i brązu, a efekt jest taki:
Zdjęcie robione w pełnym słońcu nie pokazuje prawdziwego koloru, jest on o wiele ciemniejszy i dużo brzydszy, niestety. Pewnie głównie dlatego, że nie wiem czemu postanowiłam wykorzystać już ufarbowaną czesankę, jedną z tych moich eksperymentalnie na żółto ufabowanych przy pomocy naturalnych barwników. Widać tak sie nie robi. Teraz już wiem :)
Uprzędziona włóczka wygląda trochę lepiej, no ale słowo daję że nie jest aż taka ładna jak na tym słonecznym zdjęciu.
A na zakończenie pochwalę się moim nowym nabytkiem, czyli kolejnym kołowrotkiem wypatrzony na allegro.
Kołowrotek ma ciekawe, wykonane ze skóry uchwyty, na których obraca się wrzeciono. Z początku mi się to bardzo nie spodobało, jednak po nasmarowaniu i wypróbowaniu już wiem że w niczym nie przeszkadza w cichej i lekkiej pracy kołowrotka, a nawet za sprawą Eli i Eguni zaczęłam się z nich cieszyć, bo dowiedziałam się że świadczy to o jego dobrej jakości :)
A na zakończenie pochwalę się moim nowym nabytkiem, czyli kolejnym kołowrotkiem wypatrzony na allegro.
Kołowrotek ma ciekawe, wykonane ze skóry uchwyty, na których obraca się wrzeciono. Z początku mi się to bardzo nie spodobało, jednak po nasmarowaniu i wypróbowaniu już wiem że w niczym nie przeszkadza w cichej i lekkiej pracy kołowrotka, a nawet za sprawą Eli i Eguni zaczęłam się z nich cieszyć, bo dowiedziałam się że świadczy to o jego dobrej jakości :)
Pękam z zazdrości, czekam na wiadomości o być może moim kołowrotku, a to farbowanie, widzę, że naprawdę może być pasją. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńPolecam Ci książkę "Farbowanie barwnikami naturalnymi" Weroniki Tuszyńskiej - do zdobycia w antykwariatach, czasem na Allegro - kopalnia wiedzy "farbiarskiej".
OdpowiedzUsuńTwój kołowrotek jest typu saksońskiego podobnie jak Symfonia Kromski (tam też skrzydełko "wisi" na skórzanych mocowaniach")Widzę, że ma wbudowaną Leniwą Kaśkę, no i masz komplet szpulek. Bardzo udany zakup!
Aniu, naprawdę zrobiłaś postępy w farbowaniu :) Już nie zółcienie i zielonkawości, ale prawdziwy fiolet.
OdpowiedzUsuńPatrząc na Twój śliczny, nowy kołowrotek, nie opanowałam się i kupiłam dzisiaj kołowrotek...plotkarski.
Basiu, czy Ty czekasz na Elizabeth ? Dlaczego tak długo ? Przędziesz na wrzecionie ?
Ja do farbowania użyłam soku z czarnego bzu, mozna użyć aronii.Niestety, nie wiem jak zafarbować wełnę na szaro . Jeśli ktoś wie..... pozdrawiam Jigsaw
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę o farbowaniu barwnikami naturalnymi! Juz wczesniej znalazlam jej fragmenty gdzies w sieci i wydaje mi się genialna! No nic, teraz uzbroic sie musze w cierpliwosc, bo oczywiscie idzie poczta ...
OdpowiedzUsuńMnie te twoje kolory zachwyciły!
OdpowiedzUsuń