Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

sobota, 8 maja 2010

Barwy natury - barwienie wełny listkami brzozy

W ogródku się zazieleniło i kilka dni temu zabrałam się do eksperymentowania z farbowaniem barwnikami naturalnymi. Postanowiłam stosować proste zasady. Wywary z roślin będę gotować w czterech różnych garnkach: emaliowanym, żelaznym, aluminiowym i miedzianym. Tylko gotowanie wywaru w garnku emaliowanym nie zmienia właściwości wywaru. Żelazo przyciemnia kolor, a aluminium - go rozjaśnia. Nie wiem jeszcze, jaki jest wpływ miedzi. Surowiec roślinny postanowiłam gotować przez godzinę i tyle samo przędzę lub czesankę.

W pobliskim lasku nazbierałam pół koszyczka listków brzozowych. Trochę to trwało, ponieważ miałam okropne wyrzuty sumienia, że je zrywam, i starałam się z każdej gałązki uszczknąć tylko kilka. Listki wraz z kawałkiem drutu miedzianego (pomyślałam, że miedź spowoduje zazielenienie wywaru) gotowałam przez kilka godzin. Mimo tak długiego czasu wywar wciąż miał kolor... zielonej herbaty ;). Wełnę namoczyłam w wodzie i z duszą na ramieniu włożyłam ją do gorącego wywaru. Pamiętając o naukach Basi, niczego już nie mieszałam ani nie ugniatałam.



Pod koniec gotowania dodałam sok z cytryny, aby utrwalić kolor. Nie był to dobry pomysł, ponieważ wywar zrobił się jeszcze jaśniejszy.




Po zakończeniu gotowania odczekałam chwilę i płukałam wełnę w ciepłej wodzie tak długo, aż nie było w niej śladu barwnika. A oto efekt:



Włóczka bardzo dobrze zniosła kąpiel, ale kolor wyszedł okropny :( - taki blady zielonożółty. Trochę mi się skojarzył z kolorem karteczek samoprzylepnych. Zniechęciło mnie to do dalszych eksperymentów na kilka dni.

Ale dzisiaj postanowiłam spróbować farbowania wywarem z mniszka lekarskiego i zastosować garnek żelazny. Efekt przeszedł moje oczekiwania:), ale o tym napiszę w następnym poście.

3 komentarze:

  1. Można również zaprawić wełnę wcześniej. Sumakiem, galasem. Albo później - siarczanem miedzi, siarczanem żelaza, kwaskiem cytrynowym albo soda. Wtedy skala barw będzie bardzo duża.
    http://folkmyself.blogspot.com/search/label/barwienie
    może zainteresuje mój post z warsztatów barwierskich

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Bardzo się cieszę, że znalazłam tego bloga- jestem zakochana w tkactwie i powolutku próbuję w nim swoich sił. Idea -fantastyczna!
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  3. folkmyself, z przyjemnością przeczytałam post z warsztatów. Jestem zaskoczona , że tak wiele barw można uzyskać. Ponieważ surowiec do farbowania rośnie wokół mnie , pewnie dużo eksperymentów przede mną. Nie wiem tylko , gdzie zdobyć te chemikalia ?

    Sarenzir, witaj serdecznie:)Mam nadzieję , że w niebieskim domku szybko stanie kołowrotek i zechcesz przyłączyć się do prowadzenia bloga.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...