Znany chyba wszystkim piołun okazał się wspaniałą rośliną barwierską. Jest zresztą wymieniany w publikacji, którą podała nam egunia.
Kąpiel barwiącą przygotowałam bardzo prosto. Do garnuszka wrzuciłam pocięte ziele piołunu, dodałam łyżeczkę ałunu i zagotowałam na małym ogniu. Do zielonego wywaru wrzuciłam motek wełny i gotowałam przez 30 minut. Po ostudzeniu , wypłukaniu i wysuszeniu motka okazało się , że wełna zabarwiła się na ładny, jasno-zielony kolor.
Na zdjęciu od lewej , wełna niebarwiona, zieleń piołunowa i marzanna.
Piołun jest ogólnie dostępnym ,pospolitym chwastem i warto użyć go do barwienia wełny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mmmm.. śliczny ten zielony, aż się chyba rozejrzę czy u mnie też taki chwast rośnie...
OdpowiedzUsuńZielony - taki prawdziwy, naturalny, realny. Upoluję też piołun.
OdpowiedzUsuńKolor piękny wyszedł!
OdpowiedzUsuńŁadny odcień - idę szukać piołunu :-)
OdpowiedzUsuńPiekny :) Co prawda ja chwilowo mam przesyt zieleniami, ale musze sie rozejrzec po okolicznych chwastowiskach ...
OdpowiedzUsuńA jak potem wypiorę coś z tej wełny, to będę miała piękną, zieloną wodę?
OdpowiedzUsuńNie, wszystkie motki są wypłukane i nie puszczają kolorów. Zrobiłam rękawiczki z wełenki barwionej marzanną i grzybem . Prałam je już kilka razy i nie puszczają kolorów.
OdpowiedzUsuń