Zrobiłam sweter z czesanki zakupionej w Wyszukane.
Jak wiecie, a jak nie wiecie to przypomnę, było to moje pierwsze poważniejsze przędzenie.
Pół kilo merynosa ubarwionego w części dodatkiem z gratisów uprzędłam w singla. Mimo, iż nitka była w miarę równa to szczerze mówiąc uzyskałam cienki sznurek. A pasja chuściana mi pomału przechodzi.
Rozkręciłam więc szybko na kołowrocie i wylazł z niej cały "artyzm".
Na tyle mi się ta nitka spodobała, że udziergałam z niej cały komplet. Zainteresowani znajdą szczegóły TU
W tym poście chcę tylko przekazać kilka informacji o czesance.
Kolor ma bardzo intensywny, prałam i płukałam ręcznie, barwnik jednak się ciągle wypłukiwał. W końcu zrobiłam trzecie pranie (raczej namaczanie) w środku do czyszczenia z octem z Lidla i w końcu się uspokoiło. Po praniu jest trak miękka, że ja ją noszę wprost na ciało. Płukałam w lenorze.
Wyrób nie był blokowany, wysuszony na ręczniku. Kapelusz nie dał mi się sfilcować przez naprzemienne kąpiele w gorącej i zimnej wodzie, dopiero pralka automatyczna na 40 st zrobiła filc. Świadczy to chyba o dużej odporności tej czesanki na błędy w praniu.
Po wszystkich zabiegach i tych praniach porównałam dziergadełko z dziewiczą wełną i nie ma żadnej różnicy w kolorze. Ten barwnik po prostu był w nadmiarze i trzeba go wypłukać, natomiast cały kolor we włóknach został.
Jestem z czesanki bardzo zadowolona!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz