Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

poniedziałek, 28 lutego 2011

Kurs przędzenia w Poznaniu

W galerii Sztuka Puka, w Poznaniu odbył się kurs przędzenia, na wstępie ktorego powitała nas Agnieszka Jackowiak. Kurs poprowadzili państwo Zofia i Daniel Kromscy. To wspaniałe, kiedy spotyka się ludzi, traktujących swoją pracę jako pasję.
Obejrzycie jak świetna i pełna zapału była atmosfera na tym spotkaniu.

W krainie kołowrotków, jeszcze pięknie i czysto na podłodze.

Kołowrotek "Symfonia", czyli mercedes wśród kołowrotków, miałam przyjemność uczyć się na nim, podczas kursu.

Pierwsza lekcja od pani Zosi Kromskiej.

Szłam na kurs z pewnymi obawami, ale jak widać, było świetnie


To mój "urobek", wytrawne prząśniczki proszę o wyrozumiałość, to pierwsze moje spotkanie z kołowrotkiem.

Panów jak widać nie zabrakło w tej dziedzinie sztuki rękodzielniczej.

Pani Zosia nawija na motowidło moje nazwijmy to nitki ...

Jedna z uczestniczek kursu przyniosła swój bardzo stary kołowrotek.

Przyznaję, że przez moment miałam chwile zawahania się, czy dobrze zrobiłam idąc na kurs, prędko jednak pozbyłam się tych wątpliwości. Przędzenie jest bardzo przyjemnym i relaksującym zajęciem. Oczywiście kiedy niteczka furkocze jak trzeba. Poza tym państwo Kromscy są takimi pasjonatami i tak wspaniale wrowadzili nas w tajniki tej jakże pięknej i starej dyscypliny rękodzielniczej, że nie sposób było nie zafascynować się.

16 komentarzy:

  1. Rozellko, świetna relacja. I pięknie wyglądasz za kołowrotkiem :) Symfonia, to przedmiot marzeń niejednej prządki .
    Aż mi się serce raduje, jak widzę tyle nowych osób, które uczą się przędzenia.
    Dla wszystkich, którzy chcą podzielić się swoją nową pasją,drzwi do Prząśniczki są szeroko otwarte.
    Mam jeszcze pytanie. Na którym kołowrotku przędło Ci się najlepiej? Właśnie na Symfonii ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Elu, powiem szczerze, ze nie próbowałam na innym, mając do dyspozycji taki sprzęt. Pozatym kurs w drugim dniu musiałam wcześńiej zakończyć, goście mi zjechali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super !!!Uwielbiam jak ludzie robią to co kochają!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja o Symfonii marzę. Twoja nitka jest bardzo ładna i równa. A samo przędzenie tak pięknie wycisza i nadaje rytm całemu organizmowi. To mantra.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nic dodać, nic ująć. Jest dokładnie tak, jak napisała Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A tego faceta to można pokochać!

    OdpowiedzUsuń
  7. W wielu kulturach faceci przędą i jest to normalne. Chyba zbiorę materiały na jakiś post, aby ośmielić naszych prządków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, super relacja. Widzę, że spodobało ci się to zajęcia. To kiedy planujesz zakup kołowrotka?

    OdpowiedzUsuń
  9. Jolu, tak zgadza się to miłe zajęcie, bardzo relaksujące. Być może będę miała kołowrotek, ktoś mi obiecał i wygląda na to, ze w dobrym stanie jest. Zobaczymy jak przyjedzie. Docelowo moim marzeniem jest przędzenie wełny i zakup malego krosna u Kromskich takiego za niecałe 500 zł. Wówczas przędzenie mialoby sens, a ja mialabym oryginalne wlóczki do tkania. Na drutach poza prostymi ściegami niczego więcej nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń
  10. AniuRozello, zazdroszczę Ci tego weekendowego kursu. Chciałam w nim uczestniczyć, ale nie miałam z kim zostawić wszystkich zwierząt. Prócz owiec jeszcze 4 psy i 4 koty. Piękną nitkę uprzędłaś. Symfonia śni mi się po nocach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Taki kurs to moje marzenie,a posiadanie Symfonii,to moja pierwsza potrzeba,jaką bym chciała zrealizować.Rękodzieło to moja pasja.Druty i szydełko wypełniały mi młodzieńczy żywot.Zanim,kupiłam maszyny szyłam ciuchy ręcznie.Teraz po lekturze prząśniczki wiem,ze muszę nadrobić to,co umknęło mi w ferworze innych zajęć.Jestem tutaj z Wami codziennie i dziękuję za piękną stronę.Zrobić piękną nić to jest dopiero wyzwanie.Ściskam Was wszystkich mocno i serdecznie.Maryla.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja także byłam na kursie w Sztuka Puka.To był pierwszy kurs, tam poznałam genialne dziewczyny np Laurę. Wspólne wino otwierane klamką od drzwi balkonowych łączy jak niewiele rzecy na śiwecie . Kurs był świetny , wspominam ze łzą w oku :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Jolu, pewna bardzo Kochana Osoba podarowała mi kołowrotek, który jest u Niej w rodzinie od ho, ho a może jeszcze dł€żej. Jak tylko przyjedzie pochwalę się nim. Pytanie czy sobie poradzę, no ale w koncu jest ten wspaniały blog i zapytam Was.
    Owca rogata, Anonimowy, wiem jak to jest, kiedy sie czegoś pragnie, ale i wiem, że marzenia spełniają się. Trzymam kciuki !
    Małgorzato - na tym kursie było bez winka, ale za to z pyszną kawą i herbatą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam taki dziwny kołowrotek powojenny, w którym przesuwa się całe widełki nad szpulką, żeby się nawijało na całej szerokości szpulki, a nie przesuwa się nitkę po haczykach widełek...

    Ktoś ma podobny patent w kołowrotku, czy mam wyjątkowe dzieło ludowego Leonarda daVinci w domu?

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam taki ciekawy kołowrotek, w którym miejsca nawijania na szpulę nie reguluje się przez przekładanie nitki na widełkach, ale przez przesuwanie szpulki względem widełek. Ktoś ma podobny patent, czy mój egzemplarz jest dziełem lokalnego Leonarda daVinci?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...