Chciałabym podzielić się z Wami zdjęciami moich dwóch nowych nabytków: wrzeciona historycznego oraz od Państwa Kromskich, a także podzielić się spostrzeżeniami na temat lnów.
Pierwsze z wymienionych wrzecion zamówiłam u znajomego rekonstruktora, którego prace związane z przędzeniem można zobaczyć tutaj. Wrzeciono zrobione jest z drewna jesionowego. Gliniany przęślik został wypalony w jamie w ziemi, zapewne wraz z mnóstwem innych przedmiotów (jak na tym zdjęciu). Wrzeciono jest bardzo lekkie, potrzebuję wprawy, żeby przędzenie szło jak trzeba.
Pierwsze z wymienionych wrzecion zamówiłam u znajomego rekonstruktora, którego prace związane z przędzeniem można zobaczyć tutaj. Wrzeciono zrobione jest z drewna jesionowego. Gliniany przęślik został wypalony w jamie w ziemi, zapewne wraz z mnóstwem innych przedmiotów (jak na tym zdjęciu). Wrzeciono jest bardzo lekkie, potrzebuję wprawy, żeby przędzenie szło jak trzeba.
Na poniższym zdjęciu egzemplarz coraz bardziej popularny wśród prządek :) Wrzeciono kręci się długo, jedno rozkręcenie starczy co najmniej do uzyskania połowy długości między ręką a ziemią. Haczyk ułatwia cały proces. Na obecnym etapie nauki i ograniczonej do dwóch sztuk liczbie wrzecion oceniam wyrób Państwa Kromskich jako bardzo dobry.
A tutaj lny z dwóch różnych miejsc: po lewej delikatny len, który opisałam na moim blogu Lucivo jakiś czas temu. Otrzymałam go od Eli (Pracownia na Kaszubach). Po prawej mamy pęk lnu ze sklepu przy Instytucie Włókien Naturalnych mieszczącego się w Poznaniu.
Len po lewej przędzie się łatwo, chociaż na pewno trudniej niż wełnę. Jego cienkie i długie włókna mogą się splątać na tyle, że spomiędzy palców nie wysunie się porcja czesanki, tylko zbity kłębek. Sądzę, że to kwestia wprawy. Len nazwany przeze mnie "sklepowym" ma długie włókna nierównomiernej grubości. Spakowany jest w plastikowy długi worek w kształcie prawie takim jak na powyższym zdjęciu. Nie jest tak gładki jak len od Eli. "Chrzęści" przy dotyku . Udało mi się z niego uzyskać coś na podobę dratwy, z mnóstwem wystających z nici szczątków. Myślę, że jego przydatność do jakichkolwiek robótek jest niewielka. Pozostaje jeszcze pytanie, czy dałoby się ten len wyczesać tak, by otrzymać coś delikatniejszego.
Ale to fajnie wygląda ,jakby człowiek się przeniósł sto lat wstecz!!!Uwielbiam takie klimaty!!!
OdpowiedzUsuńTo wrzeciono historyczne wygląda bardzo szlachetnie. Czy Apaczomir nadal je sprzedaje?
OdpowiedzUsuńLen ze sklepu wygląda na dość gruby. Czy to ich jedyna oferta?
Spieszę z odpowiedzią ;) Tak, nadal można u niego zamówić wrzeciona i przęśliki. Służę kontaktem.
OdpowiedzUsuńOpisana przeze mnie czesanka to niestety jedyna taka rzecz w ofercie sklepu.
Alicjo, podaj te namiary tutaj, może więcej osób bedzie chciało skorzystać ? Na Twoim wrzecionku od Apaczomira przędło mi się bardzo dobrze:)
OdpowiedzUsuńOj, ale to wrzecionko, z którym się zetknęłaś podczas kursu było wystrugane przeze mnie nożem ;) To, które zrobił Apacz jest prościutkie i nie bije na boki, gdy się kręci. Skontaktuję się z wytwórcą i spytam o możliwość zamieszczenia kontaktu do niego tutaj na blogu :)
OdpowiedzUsuńu zamotanej Uli macałam kiedyś taki sztywny len (fabryczny) - na ciuch to się może nie nadaje, ale np. na torbę? albo podkładkę na stół? mogłoby wyjść ciekawie :)
OdpowiedzUsuńwyczesać na pewno jeszcze można :) u mojej mamy zachowały się niektóre sprzęty do obróbki lnu :)
OdpowiedzUsuńpamiętam, że próbowałam prząść na kołowrotku i nawet mi wychodziło , a miałam wtedy może 13, 14 lat :)
Pozdrawiam
niebieskości, a udało by Ci się sfotografować te sprzęty i pokazać na blogu ?
OdpowiedzUsuńCzy tam jest też kołowrotek i wrzeciona ?
Jeśli chcecie nabyć wrzeciono albo przęślik (lub zestaw ;)) proszę pisać do wykonawcy na adres apaczomir@o2.pl
OdpowiedzUsuńDawniej, podczas prac związanych z obróbką lnu, po wyrwaniu roślin następowała ich selekcja. Wiedziano, które łodygi zawierają cenniejsze włókno i według tego wyznacznika sortowano rośliny. Może być tak, że włókno, które znajduje się w ofercie sklepu jest gorszej kategorii. A użycie uprzędzionych nici do wyrobów, o których wspomniała Agata, jest ciekawym rozwiązaniem dla takiej "materii twórczej" ;)
Pozdrawiam
Dostałam od Apaczomira zdjęcia wrzecion. Są pięknie wykonane i takie , takie ..pachnące historią, mimo, że są replikami. Zamówiłam sobie trzy :) Koszt wrzeciona z przęślikiem to 25 zł.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy będę już na nich prząść.
a gdybym też zachciała to mogę skorzystać z adresu na wrzeciona ?? - tak mnie coś niepokoi, korci i ciągnie do nich tylko nie wiem czy nie skończy się porażką bez fachowych wskazówek
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się z rosnącego zainteresowania. E-welenko, adres jest dostępny dla wszystkich i pisać może każdy - zachęcam do tego :)
OdpowiedzUsuńKarina, zamawiaj, bo za chwile nie będzie ;)Przędzenie na wrzecionie szybko Cię wciągnie, a wielką zaletą wrzeciona jest to, że można je zabrać ze sobą wszędzie.
OdpowiedzUsuńA czy ten len 'sklepowy' to jest to co wystepuje pod nazwa 'włókno lniane czesane'? bo w ofercie sklepu maja jeszcze 'tasmę lnianą przędzalniczą' moze ona bardziej nadawałaby sie do przędzenia i na wyroby 'ubraniowe'? może już ktos miał z tym do czynienia? :)
OdpowiedzUsuńTak, len "sklepowy" to właśnie to włókno. Kupiłam je bezpośrednio w sklepie przy ul. Wojska Polskiego. Jeśli chodzi o taśmę lnianą, to w sklepie internetowym mamy przekierowanie do jednego z pracowników. Około roku temu dzwoniłam do Stęszewa do tej samej osoby, w sprawie innego włókna. Pana wymienionego na stronie akurat nie było, więc zaczęłam rozmowę z panią, która odebrała mój telefon. Była niemiła, opryskliwa i nie przyjęła mojego zamówienia. Niestety, ale obsługa klienta przez telefon zawiodła na całej linii.
OdpowiedzUsuńNiestety wrzecion mama nie miała...ze zdjęć na razie nic nie będzie...chyba, że w naszym GOKu mają podobne sprzęty...
OdpowiedzUsuń