Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

poniedziałek, 14 marca 2011

Od wrzeciona do chusty

Witam serdecznie wszystkie prządki. Dziękuję za zaproszenie do współtworzenia bloga Prząśniczka.
Mam na imię Jolanta. Moja przygoda z przędzeniem zaczęła się w styczniu tego roku. Głównym sprawcą podjęcia przeze mnie decyzji o dzierganiu chust, czapek, szalików i innych różności z własnoręcznie uprzędzionej wełny, był rodzinny leciwy kołowrotek. Ponieważ jest uszkodzony i od miesiąca w naprawie, póki co uczę się prząść na wrzecionie.

Uprzędłam na wrzecionie  pierwszego merynosa. Zdecydowanie lepiej mi się przędło na wrzecionie zrobionym domowym sposobem aniżeli na Kromskim.
Najczęściej jednorazowo udawało mi się ukręcić do 130 m. Jeden raz pobiłam rekord i machnęłam 185 m przędzy. W pięciu rzutach ukręciłam 692 m  nitki.
Po doświadczeniu z merynosem przestałam się "bać" czesanki i wrzeciona. Sądzę, że nieźle sobie radzę. Tempo pracy zdecydowanie szybsze, chociaż nitce daleko do doskonałości. Niekiedy jest zbyt cienka, nieco dalej za gruba, ale za chwile pojawia się rekompensata w postaci  kawałka pięknej i równej przędzy.
Tym razem pozwoliłam sobie na zabawę korzystając z tego, że czesanka była dwukolorowa. Dzieliłam ją na pasma i przędłam w kombinacjach: czerwień, bordo i bordo z czerwienią.



Wrzeciono w moim przypadku jest etapem przygotowującym do przędzenia na kołowrotku. Pozostanie wyłącznie przy wrzecionie ogranicza czasowo, a ja chciałabym nie tylko prząść, ale także coś wydziergać.

Jako, że należę do osób niecierpliwych, po zwinięciu przędzy w kłębek, zabrałam się natychmiast za dzierganie chusty ( pewnie nie ja jedna tak mam ). Byłam ciekawa, jak nitka będzie się sprawowała w czasie pracy. Ku memu zdziwieniu po zabiegach moczenia, prostowania i odpoczywania okazało się, że  niekiedy przędza była zbyt słabo skręcona. A ja byłam święcie przekonana, że jest odwrotnie.
Wczoraj chustę skończyłam  i mogę się nią pochwalić.

5 komentarzy:

  1. Piękne początki! :) I śliczna przędza Ci wyszła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj serdecznie na blogu :)I gratuluję Ci zrobionej od A do Z chusty .

    OdpowiedzUsuń
  3. I mamy kolejny przykład używania "domowego" wrzeciona :) Kolory wełenki i szala - istne flamenco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam . Chusta piękna . Ja właśnie kończę szal z wrzosówki , dzięki uprzejmości P Eli. I też go pokażę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...