Dziękuję bardzo za zaproszenie na blog Prząśniczki. Z radością dołączyłam praktycznie do tego grona, a to za sprawą warsztatów :)
O warsztatach w Lublinie dowiedziałam się właśnie tutaj. Podjęłam mężną decyzję, znalazłam towarzyszkę wyprawy ( też zakochana w tkactwie) i pojechałyśmy :).
Warsztaty odbywały się w luźnej formie. Kilka krosien, ramki do zrobienia, dwa kołowrotki - jeden z lnem drugi z wełną oraz do naszej dyspozycji - Wspaniałe Panie Tkaczki. Niestety spóźniłyśmy się na rozpoczęcie warsztatów i ominęło nas przygotowanie osnowy. Załapałyśmy się już za to na snowanie krosien- pierwszy raz , wspaniałe przeżycie.. potem to już tylko mnóstwo cierpliwości i dużo pracy zapewne .:) Był czas, aby dowiedzieć się o przygotowaniu lnu, oraz popróbować -ja po raz pierwszy - przędzenia wełny i lnu na kołowrotku. Len i wełna to dwie różne sprawy, wspaniale było to porównać "na gorąco".
Bo len trzeba cały czas ślinić... i dawniej , kiedy zbierały się kobiety wieczorem na tkanie, bo w domu same, to zawsze je coś od roboty odrywało, to jedna, gospodyni zawsze coś robiła do jedzenia,albo kiszona kapustę dawała albo chleb z solą i dużo wody, bo zasychało w ustach...Takich opowieści, słuchałyśmy przędąc i tkając, z wielka przyjemnością i dopytując się o coraz nowsze. Do krosien siadałyśmy po kolei, według chęci i ustalanych przez siebie kolejek :). Można było swoich sił spróbować na krośnie dwu-nicielniecowym , tkając dywaniki z gałganków i wełny, po kawałeczku, które to kawałeczki mogłyśmy zabrać na pamiątkę :). Atrakcją były dwa krosna czteronicielnicowe - gdzie uczyłyśmy się tkania wzorów. Wszystko to pod bacznym okiem Pań , które niejedne konkursy już wygrały jeśli chodzi o tkactwo ludowe :). Ciekawostką dla wszystkich - również dla Instruktorek był przyjazd Tkaczek zza wschodniej granicy- nie pamiętam niestety Ukraina czy Białoruś. Okazało się, że maja inna technikę tkania tkaniny dwuosnowowej, wyszło więc na to, że nie tylko dla nas - początkujących była to atrakcja.:)
Na początku, to ja poszłam uczyć się tkać za rada męża, bo dziecko małe, a mąż mówi- będziesz mogła tkać i doglądać dziecka.. a potem.. potem to nie mogłam przestać bo tak to pokochałam...Warsztaty polecam. Miła atmosfera, dobrze dobrane miejsce - na dziedzińcu Archiwum Państwowego. Dla mnie początkującej - pełne wrażeń, ale myślę, że ktoś trochę bardziej zaawansowany, też mógłby coś wynieść z warsztatów, bo Panie dostosowywały poziom zajęć i tłumaczenia indywidualnie do umiejętności przy każdym krośnie.
W sumie warsztaty chociaż grupowe, miały wiele z indywidualnych lekcji. Smaczkiem była możliwość zakupu gotowych wyrobów profesjonalistek :). Cudowną atmosferę tworzył cały Jarmark Jagielloński - nie tylko kramy, ale również mnóstwo dodatkowych warsztatów i wydarzeń. Noclegi albo w akademiku - zapewniane po wcześniejszej rezerwacji przez Organizatorów, lub na własną rękę. My mieszkałyśmy w domkach nad zalewem Zemborzyckim , poza miastem w ośrodku Graf- marina. Taki trochę z lat 80, campingi osobno, sanitariaty osobno, ale przyjemnie i cena przystępna.
Dla chętnych podaje namiary :
Jarmark Jagielloński
Zdjęcia z warsztatów część na moim blogu Niebieski Domek więcej jednak na picassie . na razie zdjęcia ogólne, w najbliższym czasie dodam zdjęcia ze snowania krosien
Galeria
Namiary do naszych Instruktorek, które też prowadzą zajęcia u siebie, też sprzedają używane krosna - podam na maila.
Wróciłam zachwycona... z bolącym sercem, bo nie zmieści mi się w mieszkaniu krosno niestety, a ja najchętniej już siadłabym i tkała.. Pocieszam się, że kołowrotek mi się zmieści - na szczęście, szykuje się do zakupu i pewnie do jakichś douczających warsztatów :)
Jak byłam mała, miałam może z 8 lat, nie mogłam się doczekać aż zacznę prząść. No to jak się zebrały wszystkie u nas, to mama mi dała stary kołowrotek i wiązkę takiego lnu co to z niego już nic by nie było i kazała prząść. Tak przędła, nieprzyzwyczajona, że pocięłam sobie palce.. ale jaka byłam dumna z tego że już przędę !
pozdrawiam
Sarenzir
Wszystkie cytaty to jedne z zasłyszanych opowieści ,tak jak je zapamiętałam
Smakowita relacja :)
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie na blogu i czuj się tutaj miło :)
OdpowiedzUsuńRelacja z warsztatów i zdjęcia wspaniałe. Czy mi się wydaje, że widzę tam Panią Alusię Kochanowską ?:) To prawdziwy anioł cierpliwości . Przez dwie godziny uczyła mnie kiedyś w Poznaniu dwuosnowówki.
Śmiało możesz podać namiary na instruktorki tkania w poście. Zasługują na najlepszą reklamę :)
Tym bardziej , że kilka z nas zaczyna przygodę z tkaniem na krosnach i wszystko, co jest związane z tym tematem jest bardzo interesujące.
Tez sie chcialam zalapać ale juz miejsc nie było. Super . zazdraszczam
OdpowiedzUsuńFajna relacja. Widać, że było bardzo ciekawie. Poprawiłam ci link do bloga, bo nie działał :).
OdpowiedzUsuńByłam na Jarmarku, niestety nie załapałam się na warsztaty,(nie miałabym pewnie też czasu,byłam uczestnikiem turnieju rycerskiego) miałam jednak okazję porozmawiać z paniami tkaczkami siedzącymi na starym mieście pomiędzy innymi kramami
OdpowiedzUsuń