Pozytywna zazdrość. Nie taka co każe nam ciemną nocą skradać się do cudzego warsztatu z zapaloną pochodnią. Zazdrość spinająca do działania komórki mózgowe, by znaleźć sposób na zmotywowanie męża coby spełzł z fotela i przyciął parę drewienek.
Zazdrościłam TATSU jej krosien i zaprojektowałam swoje na bazie starej furtki od balustrady (chroniącej niegdyś moją progeniturę przed nauką latania), dwóch kawałków sklejki oraz kija od grabi.
Krosienka są trochę inne bo tka się na nich pod kątem 60 -45stopni (kręgosłup już nie ten i trzeba sobie życie umilać). Wystarczy ustrojstwo oprzeć o poręcz krzesła i tadam!
Na poniższych zdjęciach widać wełenkę z Kramu Korkonti i pasek jaki robię w ramach oswajania materiału.
piątek, 21 października 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jej, ile ja rzeczy robiłam z zazdrości, lub zwykłego "nieosiągania" pewnych rzeczy i musiałam radzić sobie sama. To także jest cel, wcześniejszy czy późniejszy, nieważne. Mam zamiar się tego nauczyć i się nauczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Liadan
Próbuj dalej :) W końcu wyjdzie :) Grunt to mieć spokój w głowie - wtedy wychodzi (Alicja mi ten sekret zdradziła - i cholercia to naprawdę tak właśnie jest).
OdpowiedzUsuńSympatyczne krosienko :)
Ja wykorzystuję jako ramkę do wszelkich działań tkackich i plecionkarskich antresolę od swojego łóżka :D
Taką zazdrość lubię. Ciekawy wynalazek ;) Zdradź proszę, z czego wykonane są Twoje tabliczki.
OdpowiedzUsuńI kręć, kręć wrzecionem ile się da! Dziś wyciągnęłam swoje pierwsze nitki, mało nie popłakałam się ze śmiechu :)
Jeśli mogę coś doradzić w sprawie przędzenia na wrzecionie historycznym, to poćwicz też z prostą przęślicą zatkniętą pod pachą - zyskasz dodatkową umiejętność.
Pozdrawiam :)
Próbuj, próbuj. Na pewno zaskoczy. Ja też się lekko podłamałam przy pierwszych próbach przędzenia na kołowrotku, aż w końcu cos zrobiło PYK! i poszłooo...
OdpowiedzUsuńA krosno super fajne :) U mnie nadal w planach, chwilowo nie mam czasu nawet o tym pomyslec...
Pozdróweczka :)
Alu - tabliczki zrobiłam z cieniutkiej sklejki brzozowej. Cięłam je nożykiem introligatorskim, bo piła strasznie szarpie brzegi.
OdpowiedzUsuńPoćwiczę na pewno. W końcu musi mi się udać, bo niby czemu nie?! ;)W końcu jestem uparta jak osioł.
Kiedyś tabliczki robiłam z kart do gry (muszą być w miarę sztywne) lub kart telefonicznych ;)
OdpowiedzUsuńA krosna bardzo pomysłowe!!!
OdpowiedzUsuńmamaga - widziałam takie z kart telefonicznych. Wydaje mi się, ze są idealne do krajek na większej licznie tabliczek, bo takie ze sklejki są trochę grube niestety;/
OdpowiedzUsuńNo piękne krosenko Ci wyszło :D Cieszę się, że byłam zarzewiem pomysłu ;)
OdpowiedzUsuńAgaB - tkałam na 53 tabliczkach właśnie zrobionych z kart telefonicznych i polecam ;)
OdpowiedzUsuń