Jak w tytule, siedzę tu już dawno i podczytuję. Napatrzyłam się tyle na wasze śliczne prace, że zdecydowałam się na zakup kołowrotka, wrzecionka i wełny. Czystej, żywej. No może nie takiej czystej, bo zanim z tej mieszaniny zrobiłam coś, co można skręcić, trochę się napracowałam. Wełna to alpaka, kolorki jak na zdjęciu (mieszanka szarości i brązu). Skręcona w dwie nitki na kołowrotku, niestety raz mocniej, raz luźniej. No i jeszcze trzeba opanować ten aparat, żeby oddał prawdziwy wygląd przędzy. Ale to chyba nie tak szybko...
Pozdrawiam wszystkie prządki, raz jeszcze dziękuję za zaproszenie
Basia
pieknie ci wyszla.
OdpowiedzUsuńWitaj na blogu :) Alpaka jest trudna w przędzeniu. Inne wełenki będą się prząść łatwiej. Niteczka wyszła Ci bardzo ładna. Mokrym motkiem upranej alpaki, można uderzać o brzeg wanny/umywalki . Zrobi się wtedy puszysta.
OdpowiedzUsuńWitam Basię, a ja dalej się będę przyglądać. Zmartwiłam się, że alpaka jest trudna, bo też mam zaczynać od alpaki... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMokrym motkiem uderzać? Toż ja się z nim jak z jajkiem obchodzę, a tu takie tortury zalecasz:)
OdpowiedzUsuńBryzeido, nie taka ona straszna ta alpaka. Wyciąga się z czesanki ładnie i cieniznę łatwiej z niej zrobić niż z owczej wełny. Tylko żeby to jeszcze równe było...
Ja alpake zostawiłam "na deser". Na razie trenuję bardziej "zwykłe" wełenki. Pozdrawiam :)
UsuńJa 9-go maja kupie 2kg welny z Lamy, kupie ze szkoly rolniczej, bo 8-go maja beda je strzyc,,
OdpowiedzUsuń