sobota, 30 stycznia 2010
Witam z Pracowni na Kaszubach
Bardzo dawno, dawno temu, kiedy szykiem mody studenckiej były ciuchy szyte z farbowanych pieluch tetrowych, kupiłam swój pierwszy kołowrotek (niestety, nie ma go na zdjęciu, ponieważ staruszek został oddany do naprawy). Przędzioną na nim owczą wełnę - poszukiwany surowiec do farbowania - wymieniałam na tęczowe chałaty. Jestem ciekawa, kto jeszcze pamięta tamte czasy, wyzwalające niesamowite pokłady twórczej inwencji.
Moją jedyną nauczycielką była nitka skręcona już na kołowrotku. Mimo niezbyt życzliwej uwagi sprzedającej - że jako miastowa nigdy się nie nauczę prząść - nauczyłam się. Moja przyjaźń z kołowrotkami trwa do dzisiaj. W czasie pobytu na Spiszu podglądałam, jak przędą miejscowe góralki, i najważniejszą nauką z tamtego czasu jest to, że ważna jest praktyka. Wprawne prządki przędły cieniutkie nitki, a grubszą przędzę uzyskiwały, kilkakrotnie je skręcając. Dla prządki ujmą było przędzenie grubej, nierównej, artystycznej włóczki.
Zatem życzę Wam i sobie: ani jednego dnia bez skręcenia kilku metrów przędzy :).
Trwająca od wielu lat moja fascynacja przędzeniem, tkaniem, kobiernictwem i ręcznie wytwarzaną tkaniną sprawiła, że zaczęłam zbierać przedmioty związane z tym rzemiosłem. Szczególnie miłe mojemu sercu są kołowrotki :).
Na zdjęciu od lewej: kołowrotek pionowy ozdobny firmy Kromski, przerobiony na kołowrotek użytkowy; kołowrotek typu leżącego zrobiony przez miejscowego stolarza, z okolic wsi Kolonia; kołowrotek pionowy firmy Louet i kołowrotek typu leżącego, tzw. szwedzki.
Który lubię najbardziej? Kołowrotek Louet, który kupiłam dwa tygodnie temu, zupełnie zawojował moje serce.
PS Bardzo się cieszę, że wspólnie tworzymy tego bloga:).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brakuje tylko jakiegoś z ozdobną przęślicą!
OdpowiedzUsuńAlez piękne te kołowrotki! Mnie fascynuje kształt tego ostatniego, przygladałam się ostatnio na allegro podobnemu, w końcu stuknęłam się w głowę, ale nie wiem czy na długo to pomoże ;)
OdpowiedzUsuńCzasy farbowania tetry i ja dobrze pamiętam. Fajne to były czasy!
Dziękuję Wam z miłe komentarze :) Kolekcja kołowrotków to plon poszukiwań głównie na Allegro. Zbieram kołowrotki i inne przedmioty związane z tkactwem, bo moim marzeniem jest utworzenie Izby tkackiej, w której przędzenia uczyłoby się młodsze pokolenie. To chyba ostatni czas na taką inicjatywę , bo żyją jeszcze rodzice i babcie, które przędły i tkały.
OdpowiedzUsuńAnnavillma,kołowrotek typu szwedzkiego jest rewelacyjny i jeżeli masz możliwość nabycia takiego, to się nie zastanawiaj długo. Tak duże koło zamachowe sprawia, że przyciskasz pedał o wiele rzadziej niż w kołowrotkach z małym kółkiem.
DUOart, macie w 100 % rację. Trzeba jednak mieć zamiłowanie do starych technik i przedmiotów. Często jednak brakuje go nawet osobom zawodowo zajmującym się etnografią. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu, zobaczyłam krosno o dwóch podnóżkach, z przyczepionymi byle jak czterema nicielnicami . W Muzeum!!!:O
Cudnie się prezentujesz Elu w towarzystwie kołowrotków na tle pięknej w tym roku zimy. Jestem ciekawa tego kołowrotkowego mercedesa na żywo.
OdpowiedzUsuńPS Żadnych uśmieszków w postach nie usuwam!! Gdzież bym śmiała :)
Elu, pięknie wyglądasz z kołowrotkami z zima w tle. Bajecznie zdjęcie.
OdpowiedzUsuńpieknie, pieknie ale najpiekniejsze to, ze na naszych kaszubach, takie osoby z wielkim sercem i dusza mieszkaja. Wlasnie wzielo mnie na takie cudenko ale niestety nigdy nie przedlam a chcialabym. Czy ktos robil juz moze z innych welen niz owcze, czy sa jakies informacje, podreczniki z ktorych mozna sie nauczyc jak to robic. Na kurs przyjade podczas nastepnego przyjazdu do domu ale to dopiero w wakacje.
OdpowiedzUsuń