Postanowiłam zrobić to, czego bardzo mi brakowało, gdy sama usiłowałam rozgryźć, jak działa wrzeciono. Otóż chcę stworzyć instrukcję obsługi tego urządzenia wraz z obrazkami. Instrukcja ta nie pretenduje, rzecz jasna, do bycia jedynym słusznym przepisem postępowania i jeśli któraś z bardziej doświadczonych prządek zechce coś doradzić, będę się bardzo cieszyć. Niemniej jednak opisany przeze mnie sposób obsługi wrzeciona działa (tj. z czesanki powstaje nić), więc być może przyda się początkującym adeptkom. A żeby nie było tego za dużo naraz, postanowiłam podzielić kurs na kilka części.
Dziś część I, czyli jak zacząć.
Otóż aby zacząć prząść za pomocą wrzeciona, potrzebujemy w zasadzie trzech rzeczy:
wrzeciona, czesanki i kawałka nici pomocniczej.
Przydać się mogą też takie rzeczy:
Lubię prząść i zajmować się rękodziełem, słuchając czegoś - bądź co bądź wiele rękodzielniczych czynności jest dość monotonna. Warto więc sobie zapewnić dodatkową rozrywkę. Poza tym muzyka pomaga pracować rytmicznie.
Kiedy już zgromadzimy potrzebne akcesoria i znajdziemy wygodne krzesło, ucinamy kawałek nici pomocniczej i związujemy ją w pętlę. Następnie bierzemy do ręki wrzeciono. Wrzeciono składa się z patyka z ciężkim kółkiem i haczyka na końcu. Kółko zwiększa moment bezwładności wrzeciona, co powoduje, że urządzenie się kręci. Patyk służy do nawijania nitki i rozkręcania wrzeciona, a haczyk - do umocowania nici tak, by się nie rozwijała podczas przędzenia.
Pętlę z nici pomocniczej zakładamy na patyk pod kółkiem. Ja stosuję w tym celu tzw. węzeł rypsowy - tak się chyba nazywa, ale podejrzewam, że to akurat ma małe znaczenie. Grunt żeby pętla była zaczepiona o patyk, a jej drugi koniec - o haczyk wrzeciona. Ja nitkę owijam dwa razy wokół haczyka, bo jak owijałam raz, to jakoś mi spadała.
Powinniśmy więc otrzymać coś takiego:
Teraz trzeba się zająć czesanką. Gdy się jej uważnie przyjrzymy, widać, że składa się z cieniutkich włókienek:
Wyciągamy lekko pewną porcję włókien (tak żeby, rzecz jasna, nie odczepiły się od reszty czesanki), wkładamy w naszą pętlę z nici pomocniczej i zaginamy w pętelkę:
Teraz, trzymając czesankową pętelkę, rozkręcamy wrzeciono. Tę czynność można wykonać następująco - siadamy wygodnie na krześle, w jednej ręce trzymamy czesankę, w drugiej - wrzeciono. Turlamy wrzecionem o udo i puszczamy. Powinno się zacząć ładnie kręcić w powietrzu.
Wrzeciono może się kręcić zgodnie ze wskazówkami zegara i przeciwnie do nich. Nie jest (chyba...) istotne, w którą się kręci. Ważne, żeby cały czas kręcić w tę samą stronę. I zapamiętać, w którą, gdyż przy następnych działaniach będzie to ważne (wówczas trzeba będzie kręcić w drugą).
Kiedy wrzeciono się kręci (jednocześnie skręca się pętla z nici pomocniczej), powoli przesuwamy palce (obu rąk, to tak na wszelki wypadek...) za pętelkę z czesanki i pozwalamy włókienkom się skręcać. W wyniku tego nić pomocnicza i czesanka powinny się mocno ze sobą złączyć:
Niestety, na zdjęciu słabo to widać, gdyż kolory nitki pomocniczej i czesanki są dość podobne. Niemniej jednak połowa skręconej nici to nitka pomocnicza, a połowa - nić z czesanki.
W ten sposób przygotowaliśmy wrzeciono do przędzenia.
O tym, co robić dalej, w następnym odcinku.
cześć II -----> link
poniedziałek, 12 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowny pomysł ! Dziękuję bardzo, będzie mi łatwiej zacząć :D !!!! Tylko kurcze ja poproszę o korepetycje- przy wrzecionie na pierwszym zdjęciu masz króciutko, a na kolejnych obrazkach nić pomocnicza jest bardzo długa... Czy mogłabyś dorzucić zdjęcie wrzeciona i pętli pomocniczej jak to wygląda w całości ? Potem pokazujesz bardzo długą nitkę która ma być połączeniem czesanki i nici pomocniczej i nie rozumiem tego fragmentu - jak długa ma być nić pomocnicza - ta pętla ?
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu część pętli pomocniczej trzymam w ręce i jej nie widać - chciałam pokazać sam sposób zaczepienia.
OdpowiedzUsuńNić pomocnicza powinna być takiej długości, jaka będzie wygodna - żeby wystarczyło jej do zaczepienia na haczyku i na zaczepienie czesanki, a jednocześnie, żeby jej nie było kilka kilometrów, bo nie ma po co.
Dla mnie to dalej ciemna magia;]
OdpowiedzUsuńAgnieszko, bardzo ładnie to opisałaś :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki! I z góry zapisuję się na taki kurs przędzenia na kołowrotku bo na moim Podkarpaciu nie mogę znaleźć żadnej bratniej duszy do nauki :(
OdpowiedzUsuńNa razie dla mnie to czarna magia. Czekam na dalszą część. Właśnie dzisiaj odebrałam wrzeciono i będę próbować. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, rób wszystko etapami, jak to opisała Agnieszka. Po kilku próbach złapiesz o co chodzi. Przędzenie na wrzecionie jest bardzo przyjemne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczegółowy opis - przeczytałam uważnie instrukcję, obejrzałam trochę filmików i zabrałam się do roboty. Co wyszło z przędzenia, uwieczniłam na zdjęciach i zamieściłam na moim blogu. Kolejne próby nie posuwają mnie o krok dalej. Powtarzam sobie, że tylko ćwiczenie czyni mistrza. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDla mnie to i tak za trudne, ale cieszę się, bo dla innych na pewno będzie to pomocne. Ja tam będę się musiała i tak na jakiś kurs w realu wybrać :)
OdpowiedzUsuńMam już nawój na wrzecionie - i co dalej? Przewijać na motowidło? łączyć single i potem blokować, czy najpierw blokować single, a potem łączyć?
OdpowiedzUsuńja też mam kołowrotek w domu i chętnie wezmę się do nauki
OdpowiedzUsuń