Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

sobota, 7 sierpnia 2010

Co u mnie

Niby brałam udział w wyścigu. Ale nie do końca. Zaplanowany w tym czasie miałam pilny wyjazd na głuszę wiejską bez neta.
Zdjęcia też powstały na samym końcu jak mąż przywiózł aparat i w końcu nie padało.

Początek opóźniony, zakupiona czesanka dotarła chyba na 4 dzień. Dokupić też mi się nie udało, bo nie miałby kto odebrać. Nędza.
Do dyspozycji miałam pół kilo merynosa w turkusie i chęć nauczenia się przędzenia cienkiego singla.
Tak mi to wyszło:


Jako coś innego - turkus łączony metodą fraktalową z próbkami innych odcieni, które przyjechały do mnie z czesanką ze sklepu Wyszukane, a na zdjęciach w ogóle nie widać tych cieniowań!
Nazwałam go "turkus z niuansem" i w realu jest bardzo ładny:



a jako kolejną dla mnie nowość ukręciłam wełnę z jedwabiem, która jest prezentem od Eguni.


Pomna Jej uwag czekała na odwagę, bo miała być trudna dla początkującej.
Ku memu zdziwieniu przędzenie jej to była prawdziwa przyjemność, jedwab dawał poślizg, można było łatwo wyciągać wręcz nitki maszynowe. W pewnym momencie uznałam, że przesadzam, bo taka cienizna wiła się spod palców. A mając tylko 7 dkg tego cuda nie chciałam robić 2 ply, bo singiel wystarczy na ażur chuściany.



Porównanie z Kauni:


No i techniczne odkrycie!
Jako osoba bez motowidła, zmuszona oddać szufladę od półki w zamrażarce, pozbawiona technicznego chłopa przeszukałam wiejskie wysypisko śmieci i odnalazłam kawałek odpowiedniego złomu.
Nie jest to rarytas, ale można jakoś przebiedować i nie zabierać rodzinie oparć od krzeseł.


Póki co poszukiwania motowidła i próby namowy osobistego do roboty w trakcie.

Ogólnie ukręciłam 1250 m merynosa i 205 wełny z jedwabiem, razem 1455 metrów.
Tak szczerze brak surowca powstrzymał mnie od wyścigu na serio.
W przyszłym roku będę bardziej przygotowana.

A na wsi kołowrotek zrobił furorę! Spacery odbywały się pod moim domkiem nagminne i każdy łeb odwracał, aby z niedowierzaniem oglądać babę w otoczeniu gromady psów zawzięcie pedałującej człapiejem. Owiec tam nie było niestety!
Po okolicy wędrowałam z psami i sekatorem - nacięłam piołunu. Ale próby farbowania dopiero przede mną.
Ogólnie przestrzegałam dni postoju i pedałowania, taka samokontrola.
Zdjęcia siebie nie mam, ale w ostatnim dniu łaziłam w białym podkoszulku z jedną kropką czerwoną (plama od soku) :)))))

Szykuje mi się jakiś program "ichniej" lokalnej telewizji, ale jeszcze sza o tym.

4 komentarze:

  1. Kankanko! od czasu naszego spotkania na warsztatach kołowrotkowych (a przecież było to tak niedawno) zrobiłaś gigantyczne postępy! Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem, jak dużo i jakiej cienkiej przędzy udało Ci się uprząść na wakacjach. Kiedy Ty znalazłaś na to czas? Zwłaszcza , że miałaś tę krowę na głowie ;)
    Widać ,też że już zupełnie oswoiłaś kołowrotek.
    Wielkie gratulacje !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, jaki miód te Wasze pochwały!
    Tak naprawdę to jeśli czegoś bardzo chcę - to robię. Chociaż ten mój kołowrót to taki 126p, ale jak go dobrze poznam to i na nim jeszcze wiele można zdziałać. Wszystko w nim jest na wyczucie. Aby zdjąć nić, zdejmuję cięgło i odplata mi się nitka, potem na czucie ustawiam dalszy ciąg. Można zdjąć całą szpulę, ale jak nie ma się innej to nie ma takiej potrzeby.
    Bawi mnie tworzenie czegokolwiek najprostszymi metodami. Ale jestem mądra i wiem ile nie wiem. I tylko kontakt z takimi Maestrami spowodował, że zaczyna mi wychodzić pomalutku.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...