Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .
Obie mi się podobają:) Widać, że włoczka czasami niesforna była, ale dałaś radę :) Ja też wczoraj chwyciłam za druty . Te naturalnie farbowane nitki ładnie się układają we wrabiane wzory.
Śliczne :) I właśnie fajnie, że ta nitka taka nierówna. Ja zawsze mówię - równo, to głupia maszyna potrafi, a ręczny wyrób musi mieć ten urok nierówności :)
hmm, staram się pracować nad tym aby wartość rękodzieła zyskała uznanie u "maluczkich"! I bynajmniej nie jest to jakaś moja "misja", chcę jedynie moim entuzjazmem zarazić choć parę osób. Nadal pokutuje przecież przekonanie, że "sklepowe" to lepsze... I bardzo mnie cieszy fakt, że jednak coś się zmienia w myśleniu o wytworach własnych rąk. Rośnie zainteresowanie starymi technikami - na razie w miastach, ale na wieś też z czasem dotrze... Nie pierwsza to zresztą wtórna moda:)
Obie mi się podobają:) Widać, że włoczka czasami niesforna była, ale dałaś radę :)
OdpowiedzUsuńJa też wczoraj chwyciłam za druty . Te naturalnie farbowane nitki ładnie się układają we wrabiane wzory.
Śliczne są obie , ale ta pierwsza jest w moich kolorach więc oczami zobaczyłam ją na sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewa
...niesforna i to bardzo :)))
OdpowiedzUsuńwięc teraz dla odmiany dziergam z włóczki cieniutkiej (wg mnie oczywiście)!
Śliczne :)
OdpowiedzUsuńI właśnie fajnie, że ta nitka taka nierówna. Ja zawsze mówię - równo, to głupia maszyna potrafi, a ręczny wyrób musi mieć ten urok nierówności :)
hmm, staram się pracować nad tym aby wartość rękodzieła zyskała uznanie u "maluczkich"!
OdpowiedzUsuńI bynajmniej nie jest to jakaś moja "misja",
chcę jedynie moim entuzjazmem zarazić choć parę osób. Nadal pokutuje przecież przekonanie, że "sklepowe" to lepsze...
I bardzo mnie cieszy fakt, że jednak coś się zmienia w myśleniu o wytworach własnych rąk. Rośnie zainteresowanie starymi technikami - na razie w miastach, ale na wieś też z czasem dotrze...
Nie pierwsza to zresztą wtórna moda:)
Obie czapki są śliczne, ale ta z odcieniami turkusu chwyciła mnie za serce. Szczęśliwy jej nosiciel...
OdpowiedzUsuńdziękuję, jeszcze nie ma właściciela ale coś mi mówi, że wkrótce znajdzie nowy dom:)
OdpowiedzUsuńTa niebieska z pomponikami - miód! :)
OdpowiedzUsuń