Bez zdjęć dzisiaj jest, ponieważ uwiecznienie moich dokonań jest raczej niewskazane. Proszę Państwa, zaczęlam wspólpracę z welną owczą. Zamiast nabyć sobie gotową czesankę i z nią zasiąsć do mego kolowrotka postanowilam od razu zacząć u źródel - poruszylam wszelkie możliwe owcze kanaly ( a tak się zlożylo, że mam ich sporo) i zdobylam pierwszą porcję surówki - niestety, niezbyt swieżej... :) Koleżanka przywiozla mi od swojej wiejskiej rodziny reklamówę pelną sciętego runa. Bardzo dawno sciętego, zaznaczam. Kilka lat leżakowalo na strychu w kurzu, forma jego nie jest więc szczytowa. Dzisiaj postanowilam je uprać. Wrzucilam polowę zawartosci reklamówki do wielkiej michy w wannie. I już w chwili wrzucania, gdy bylo już zbyt późno na cofnięcie rzutu pojawilo się pytanie: oczyszczać wstępnie przed czy po praniu. Welna brudna, poza kurzem, niemilosiernie, wlosie widać baaaardzo dlugie z wplątanymi rozmaitymi zanieczyszczeniami (poza galęziami, liscmi, znalazlam również np. osę) z pozostalosciami fizjologicznej dzialalnosci, którą owca owa uprawiala na swoje runo z upodobaniem. Za późno bylo na rozważania o kolejnosci dzialań, welna wylądowala w misce. I natychmiast, pierwszy raz bylam swiadkiem takiego tempa - woda stala się brązowa. Wylalam ją, wlalam kolejną porcję, równie szybko zbrązowialą, wylalam i uzyskalam natychmiast kolejny efekt - smiertelnie wystraszylam najmlodsze moje dziecko kręcące się wraz ze mną po lazience. Na widok potwora w wannie z wielkim placzem uciekla do naszej sypialni, wlazla w najdalszy kąt i usilowala wejsć na scianę. Pierwszy raz widzialam ją tak przestraszoną. Raczej się z welną nie polubią... Zostawilam welnę w wodzie oczekując męża, który mial stać się ostoją dla Jadzi na czas, gdu matka wchodzi do jaskini lwa (nie pozwalala mi tam wejsć nawet samej)po czym, gdy już sytuacja się ustabilizowala udalam się oddzielić mokre brudy od czystej welny. Hmmm. I na początku już pojawil się problem - wyciągaly mi się piękne, dluugasne pasma, z tym że ciągnęlam za bialutkie a każde bialutkie kończylo się tak, jakby znajdowalo się w największym polu rażenia owej wspomnianej owczej fizjologii. Co robić? Ciąć? Szkoda dlugosci mi bylo. Częsć wycięlam (niewielką), inną lapalam za oba końce i rozciągalam aż to brudne oddzielalo się od czystego (zamykalam oczy i z różnym skutkiem wmawialam sobie, że zmienialam pieluchy trójce dzieci, więc owcze brudy to dla mnie pryszcz) Zostalo mi tej bialawej niewiele jakos. Resztę wyrzucilam, licząc, że to co zostalo w reklamówce portaktuję nieco uważniej i że z tego zostanie mi więcej. I karmię się nadzieją, że to, co otrzymam od szwagierki wspólpracującą z uniwersytecką hodowlą owiec w Olsztynie będzie w nieco innej kondycji... :)
Pozdrawiam serdecznie wszystkie prządki i nieprządki również :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale miałaś ciężkie przeżycia z tą wełną :) Ja sortuję ją przed praniem.
OdpowiedzUsuńAle dałaś radę i teraz czekają Cię milsze zajęcia - gręplowanie i przędzenie :)
...lekki horror trochę był chyba z tym praniem ???
OdpowiedzUsuńpodziwiam za zapał i determinację:))
noooo podziwiam.Ja miałam podobnie ,ale dziewczyny mi pomogły i już wiem co i jak. Teraz leży na podłodze runo z owiec św.Jakuba -one są łaciate :)Ciekawe jaka wyjdzie niteczka?
OdpowiedzUsuńto co dostaniesz z uwm też jest pełne zanieczyszczeń. strzyżę trzymają w workach po ziemniakach i jest pełna kawałków roślinek i pozostałości po owczej fizjologii. dostałam od nich worek:]
OdpowiedzUsuńA ja Wam zazdroszczę tej wełny ;) Co prawda jest brudna, ale z ciekawych zwierzaków :)
OdpowiedzUsuńjak tylko dostanę mogę się podzielić - dam znać jak dotrze - na razie trzeba czekać na strzyżenie
OdpowiedzUsuńhe he he, dziękuję że nie dałaś zdjęć :D
OdpowiedzUsuńCo za horror! Wyobrażam sobie zapach :(
Ale za to jaka będzie satysfakcja jak już to uprzędziesz.
Dzielna baba jestes!
OdpowiedzUsuńWitam! Strasznie się cieszę, że znalazłam tego bloga. Mam sitaczkę wełny wyczesanej z mojego pieska przed laty. Czy miałabyś może trochę czasu na wyprzędzenie z tego włóczki? Oczywiście za kaskę. Wełna jest wyprana, czyściutka i pachnąca. Ponieważ jest to moja raczej jednorazowa przygoda z wełną, bo pieska już niestety nie ma, to nie zabardzo chcę inwestować we własne wrzeciono. Pozdrawiam serdecznie i czekam na odpowiedź.
OdpowiedzUsuń