czwartek, 21 października 2010
A jak się nazywa męska odmiana prządki?
No bo wiecie, dyrektywy unijne, nie wolno nikogo dyskryminować ze względu na płeć ;D I mamy psycholożki, fotografki itd.
No a z drugiej strony "blog prządek". A facet z wrzecionem to też prządka ;)???
Żeby zilustrować zjawisko na obrazku zaczaiłam się na męża... Co za szczęście że kupiłam dwa wrzeciona i on polubił inne niż ja :D Już widzę te tytuły w gazetach "Doszło do rodzinnej tragedii, pokłócili się o wrzeciono do przędzenia". A tak- cisza, spokój, siedzimy sobie, kręci każdy własną niteczkę...
No to jak będzie? "Blog osób przędących" ??? ;) A może ujawnią się jacyś inni panowie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJa proponuję "Pan Prządek", choć to okaz równie rzadki jak "Pan Przedszkolanek" ;-)))
OdpowiedzUsuńMąż-Prząż!
OdpowiedzUsuńhi, hi...
przędzior! nawiasem mówiąc, to taki szkodnik;)))ale pasuje jak ulał:)
OdpowiedzUsuńMnie jako polonistce najbardziej pasi Prządek, jak napisała egunia.
OdpowiedzUsuńA że tym zajęciem zajmują się też panowie, świadczy to http://woollove-functional-fiberart.blogspot.com/
przędzior jest świetny (choć trochę jak bandzior brzmi:)
OdpowiedzUsuńale bardzo pasuje!!!
Kasiu, a ja nie do końca Ci wierzyłam, jak mówiłaś, że Mąż podkrada Ci wrzecionko:) Serdeczne pozdrowienia dla Niego i zaproszenie do bloga :)
OdpowiedzUsuńJolu, dziękuję za podpowiedz. Zaraz dodam w opisie bloga prządka :)
Los alpaqueros, nie wiem skąd czerpiesz swoją wiedzę, ale wystarczy zerknąć do google, aby zobaczyć , że mężczyźni nie tylko projektowali i budowali kołowrotki, ale również na nich przędli. To samo dotyczy wrzecion.
Kobiety też zawsze zajmowały się tkaniem :)Polecam chociażby lekturę książki Krystyny Kondriatukowej, Ludowe tkactwo opoczyńskie.
Mąż-Prząż brzmi nieźle, choć z Atrakcyjnym Kazimierzem mi się skojarzyło!
OdpowiedzUsuńhmmm... prząślik???
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, ale ja już mam wizję takich domowych wieczorów; kominek, śnieg za oknem, radyjko cicho gra (lub audiobook za plecami :) a siedzi sobie małżeństwo przy wrzecionach... jakby tak kiedyś było to by kobiece koła rękodzielnicze nie były przydatne :)))
Taki widok to balsam na moją duszę!
OdpowiedzUsuńPrząślik to chyba byłby od przęsła...
Przęślik to cześć wrzeciona. Ten krążek, obciążający wrzeciono.
OdpowiedzUsuńMnie podoba się nazwa Przędzior :)
Z jednym takim kaszubskim przędziorem z okolicy , może uda mi się na początku zimy zrobić wywiad . Tata koleżanki świetnie przędzie na kołowrotku .
Jestem za przędziorem !!! :)))
OdpowiedzUsuńPrzędzior - tak, radio - nie! Ma być świerszcz za kominem, cicho szumiący czajnik na węglowej płycie (albo chociaż zapach z kominka!!!), no i gwizdy wiatru, nawet zadymka za oknem...
OdpowiedzUsuńO wsi spokojna, wsi wesoła...
radio tak :), zadymka NIE . Zdecydowanie NIE :)
OdpowiedzUsuńa wiecie, kto mnie ma nauczyć prząść jak już wełnę sobie całkiem przygotuję (tza. jak wygram aukcję na allegro i będę posiadaczką grępli)???
OdpowiedzUsuńaaaa... mój tata :) Mój tata, który będąc ichtiologiem i anglistą świetnie szyje, umie robić na drutach i - jak się okazało ostatnio - prząść również :))))
mój tata - przędzior :)
Serdeczne pozdrowienia dla Taty-przędziora :) Może miałby ochotę opowiedzieć nam, jak został przędziorem ? To musi być ciekawa opowieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia to mało powiedziane! Pokłony bite przed rękodzielniczym Tatą!!!!!!
OdpowiedzUsuńTakiemu TACIE należą się solidne serdeczności!
OdpowiedzUsuńMój tata nauczył mnie robić szydełkiem rękawiczki.Później przez kilka dziewczęco-młodzieńczych lat moim obowiązkiem było przygotować takie rękawice robocze dla całej rodziny (robocze - do pracy w wiejskim obejściu).