nastepna art-yarn do kolekcji. tym razem dosc trudna technika, nie pamietam nazwy angielskiej, ale to chyba "beehaves" a polska sama wymyslilam a mianowicie: slimaczki co doskonale obrazuje ich wyglad.
technika polega na wkrecaniu juz skreconych kawaleczkow welny, takich okolo dlugosci palca, na pojedyncza nitke. oczywiscie na poczatku mi sie nitka zrywala, bo przy tej technice latwo mozna przekrecic singla, potem mi sie slimaczki rozwalaly bo nie latwo je zamocowac, a na koncu kot moj kochany mi poszarpal runo. i w tych to niesprzyjajacych okolicznosciach przyrody, powstalo okolo 100m cienkiejart-yarn.
niedziela, 19 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jaka fajna wełna :)
OdpowiedzUsuńjako pierwsza w takim razie mogę pozachwycać się tym małym kawałkiem cudownych ślimaczków, jak ja uwielbiam takie kolory :))
OdpowiedzUsuńależ to fajnie wygląda! I faktycznie, pracochłonnie wygląda również... a pomysł na to jaki masz?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Muszę spróbować tej techniki w czasie Świąt .
OdpowiedzUsuńświetna przędza!
OdpowiedzUsuńzarówno skręty jak i połączenie kolorów:)
Śliczna i kolorystycznie i technicznie.
OdpowiedzUsuńa cóż to właściwie jest? pierwszy raz widzę takie... hmm... ślimaczki, nie wiem do czego służą, ale są ŚLICZNE! ;]
OdpowiedzUsuńMerry, one służą do ozdoby :)
OdpowiedzUsuń