Witam!
Przede wszystkim dziękuję za możliwość współtworzenia "Prząśniczki" :)
A teraz do rzeczy!
Robótkuję dużo, po latach szydełkowania i haftowania teraz popadłam w maniacką fazę dziergania na drutach; w zeszłym roku chwyciłam też w dłoń własnoręcznie zrobione quasi-wrzeciono (fragment drewnianej zabawki wygrzebanej z kosza w szmateksie z dokręconym oczkiem stalowym, ha!) nabyłam hiszpańskiego merynosa, przeznaczonego do filcowania, za całe 20 złotych i zaczęłam zgłębiać tajniki włókiennictwa od podstaw! Nić wyszła tragiczna, próbka, którą z niej zrobiłam jest śliczna na swój mroczny sposób, ale konsystencji pancerzyka. Zaczęłam poszukiwać doskonalszego sprzętu. Po pogawędce na ten temat z przyjacielem rezydującym w Wielkiej Brytanii dostałam nieoczekiwany prezent (serdeczne podziękowania, Panie Karolu!) - było to wrzeciono, bez oznaczeń, niezwykle lekkie jak na jego rozmiar (37-38 gram). I okazało się, że to nie ja nie umiałam prząść, tylko sprzęt miałam nietegeśny!
Tu odnośna fotka, po kolei mamy wrzeciono w puszczy, wrzeciono wśród dzikich zwierząt, wrzeciono na diecie i to, co wyszło z wrzeciona jako pierwszy produkt:
Następnym nabytkiem było wrzeciono Kromski, kupione na Allegro. Spodziewałam się czegoś na kształt przędzalniczego kamienia filozoficznego, więc nie dziwi moje rozczarowanie. Powtarzam, nie dlatego, że wrzeciono jest niedobre. Tylko dlatego, że to pierwsze, zupełnie niepozorne i bez oznaczeń mnie tak rozpieściło. Ale przez porównanie ich budowy dostrzegłam, co czyni dobre wrzeciono, jak skonstruować szybkie, a jak prząść na wolnym.
W sklepie GS nabyłam mątewkę (z jedną już próbowałam, ale też przędła się wełenka na kolczugi, a nie na normalne produkty dziewiarskie), i zrobiłam sobie wrzeciono marzeń. Jest lekkie, szybkie i bardzo dobrze się nim przędzie cienką nić.
I tu, specjalnie dla Szoszonki krótki komiks twórczy. W kolażu po kolei:
a/ mątewka (GS Trzebinia, ach! jakiż wspaniały sklep!, cena sprzętu ok. 1,8)
b/ mątewka z wkręconym oczkiem biżuteryjnym (kupione na allegro, bodaj 1 pln za 10 szt.)
tu dzieło wydawało się idealne, ale tak nie było, oj nie! Mątewka jest za lekka u góry. Odkurzyłam więc mą wiedzę o momencie pędu, porównałam empirycznie z budową i typem rotacji moich poprzednich skarbów i...
dociążyłam zewnętrzną część mątwo-prząślika koralikami z minerałów, pozostałości po zepsutej bransoletce). Symetrycznie. Chciałam wrzeciono lekkie, dałam wiec tylko dwa koraliki)
c/ dzieło idealne, ozdobione i kręcące się jak wściekłe, z przy tym łatwe do skontrolowania.
Ostatnia fotka w kolażu to porównanie rozmiarów trzech wyżej opisanych wrzecion.
pozdrawiam wszystkie prządki
feri
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Feri, witaj serdecznie na blogu.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się bardzo to angielskie wrzeciono. Zauważyłam , że przęślik nie jest krążkiem, ale ma wybrany środek ( przypomina kształtem erytrocyt), co pewnie wpływa na jego ciężar.
Wrzeciono z mątewki jest bardzo pomysłowe. Ciekawa jestem jak by pracowało, gdyby haczyk był z drugiej strony ? Jak widzę lubisz wrzeciona z przęślikiem u góry .
Wybrany środek wpływa na ciężar i zarazem na moment pędu. Dla mnie wrzeciono typu orenburskiego itp to wyższa szkoła jazdy, ale pewnie kiedyś spróbuję i takiego. Na razie stoję sobie i macham łapami ;)
OdpowiedzUsuń