Postanowiłam wypróbować barwniki Jacquarda. Są one produkowane w USA i bardzo cenione przez tamtejsze prząśniczki. Na początek kupiłam trzy słoiczki:
Wybrałam kolory: turkusowy, szary ("srebrny") i "dyniowy" (pumpkin). Na opakowaniach jest przepis jak pofarbować dwa funty wełny za pomocą słoiczka barwnika używając pralki :-) Mało dla mnie przydatne. Postanowiłam poeksperymentować. Na początek przygotowałam 100 g wełny BFL, z myślą o pofarbowaniu na turkus złamany szarym. Wzięłam jednak zdecydowanie za dużo turkusowej farbki (nie wchłonęła się cała), a zbyt mało szarej. Wełna jest intensywnie turkusowa, zaledwie w kilku miejscach barwa została złamana szarością.
Kolor jest całkiem ładny, ale nie o to mi chodziło. Postanowiłam pofarbować trochę tej samej czesanki na szaro i całość wymieszać później na grzebieniu. Nauczona doświadczeniem z turkusem wzięłam mniej barwnika. Moje zdziwienie było wielkie, kiedy wyjęłam wełnę po farbowaniu: barwnik wchłonął się w całości, ale wełna jest miejscami niedofarbowana.
(Wełna na zdjęciu jest jeszcze lekko wilgotna, dlatego nie jest taka puchata)
Najwyraźniej tym razem użyłam za mało barwnika :-(
Widocznie turkusowy barwnik jest bardziej intensywny niż szary. Uzyskanie z szarego nasyconego koloru wymaga użycia większej ilości barwnika niż w przypadku turkusu.
Na koniec szetland :
Farbowany barwnikiem "dyniowym" i szarym. Byłam zaskoczona na widok zielonkawo-żółtych odcieni uzyskanych w miejscach zlania się tych dwóch barwników. W sumie oczyma wyobraźni widziałam inny efekt, ale ten uzyskany uważam za ciekawy.
Kilka uwag treści ogólnej:
- Wyczytałam, że barwniki po rozpuszczeniu można przechowywać w zakręconych słoikach bez szkody dla dalszego farbowania.
- Barwniki bardzo dobrze rozpuszczają się w ciepłej wodzie. Przed użyciem trzeba jeszcze tylko dodać dwie łyżki octu spirytusowego. Można też zakwasić roztwór kwaskiem cytrynowym (wyczytane w sieci)
- Dobrze dobrana ilość barwnika powinna w całości zostać wchłonięta przez wełnę. Woda po wyjęciu wełny powinna być czysta.
- Wełnę farbowałam "w garze".
Najpierw wełnę moczyłam przez kilka minut (powinno być dłużej, ale ja jestem w gorącej wodzie kąpana). Woda powinna całkowicie pokrywać wełnę. Jeśli chcemy farbować na jeden kolor - można dać jej więcej. W przypadku kilku kolorów grozi nam zlanie się farbek. Gar przykryty pokrywką stawiam na palniku - ustawiam na połowę mocy i gotuję ok. pół godziny. Po tym czasie zwykle rodzina zaczyna czuć zapach wełny i nie wiedzieć czemu protestuje :-) Wówczas zmniejszam moc palnika do 1/4 i gotuje wełnę jeszcze ok. 20 minut. Temperatura w garze wynosi ok. 80 stopni C. Sprawdziłam to nawet termometrem :-) Po tym czasie odstawiam garnek do wystygnięcia (np. na noc)
Jako człowiek niecierpliwy i ciekawski MUSZĘ zajrzeć pod pokrywkę choć jeden mały razik. Niektórzy twierdzą, że można w ten sposób sfilcować wełnę. Jeden mały rzut oka moim czesankom na szczęście nie zaszkodził. W przypadku merynosa byłabym jednak bardziej ostrożna, gdyż wyjątkowo lubi się filcować. Dobrze wybarwiona wełna, która wchłonęła cały barwnik nie musi być nawet płukana - wystarczy ją wysuszyć i nadaje się do przędzenia.
W sieci znajdziecie też informacje jak farbować tymi barwnikami za pomocą kuchenki mikrofalowej.
Ogólnie jestem z eksperymentu zadowolona.
Atutem tych barwników jest też szeroka paleta 40 gotowych kolorów - http://www.jacquardproducts.com/products/dyes/aciddye/colors.php Zastanawiam się jakie wybrać do dalszej zabawy w farbowanie wełny?
sobota, 19 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kolor dyniowy bardzo mi się podoba. Będziesz z niego robiła chustę ?
OdpowiedzUsuń:) Twój kolor dyniowy wyszedł dokładnie tak samo, jak moje mieszanie cytrynowego z żółtym barwnikami z motylkiem (tyle, że moje zdjęcie nie oddało kolorów :))) Turkus podoba mi się bardzo - nawet taki mocny odcień - a może WŁAŚNIE taki odcień... Jak rozumiem, barwniki sprowadzasz z USA?
OdpowiedzUsuńZnalazłam je na etsy, ale pogrzebałam trochę i tu są: http://www.gugu-gaga.pl/index.php?route=product/category&path=45_69
OdpowiedzUsuńTylko bardzo ograniczony wybór kolorów i wyższa cena. Jednak na spróbowanie wolołam nie ryzykować przesyłki z USA (czasem "giną" na poczcie...)
ale narozrabiałaś w moich planach dotyczących zakupu farb myślałam że, w spokoju ducha kupię barwniki Ashford'a a tu takie cudo szczególnie ta szarość (moje Kakadu chyba się zestarzały rozpadają się w połączeniu z octem - pływają takie kłaki). Wygląda na to że, będę miała poważny dylemat co wybrać z strony którą podałaś znalazłam blisko nas coś takiego może komuś się przyda http://www.silktrade.inshop.cz/inshop/
OdpowiedzUsuńa kto wie może nawet ja się skuszę.
Jeśli chodzi o zaglądanie do gara to cierpię na tę samą chorobę moje merynosy o tym wiedzą :))))
tutkusowy już piekniejszy chyba wyjść nie mógł :)
OdpowiedzUsuńWrócisz jeszcze do farbowania kakadu?
Piękne kolorki wyszły , turkusowy mój ulubiony. Jestem zachwycona Twoim hobby :)
OdpowiedzUsuńWrócę do kakadu - mam zapas zrobiony w ubiegłym roku. Również ze względu na koszty zakup nowych farbek musi trochę poczekać.
OdpowiedzUsuńAle piękne kolory ! Aż sama nabrałam ochotę na kolorowanki :)
OdpowiedzUsuńA ja zamierzam wypróbować prociony. Efekty na pewno pokażę.
OdpowiedzUsuńThe variegated orange and gold is lovely, and even though I'm not a 'blue' person, the teal color is luscious...so rich and fresh! Well done!
OdpowiedzUsuńStara sztuczka malarska: jak uzyskać złamaną, niekrzykliwą zieleń przydatną w tłach? Do żółtego dodaj czerni...
OdpowiedzUsuń