oto mój najnowszy nabytek, zwany cacuszkiem :)
Jest maleńki, bardzo stary, nadgryziony zębem czasu, jak również robali, ma też kilka niewielkich uszkodzeń, m.in. ułamane skrzydełko przy jednym z wrzecion.
.
Jest też bardzo delikatny, więc nie będę na nim raczej prząść, choć nie ukrywam że trochę się na to szykowałam.
.
Ale będzie sobie stał u mnie i rozmyślał o dawnych czasach. Taki rezydent - emeryt :)
.
A ja patrząc na niego będę sobie wyobrażać kobiety które na nim przędły sto lat temu ...
A ja patrząc na niego będę sobie wyobrażać kobiety które na nim przędły sto lat temu ...
Rzeczywiście cacuszko. Te wszystkie nadgryzienia i dziurki tylko przydają mu szlachetności.
OdpowiedzUsuńTak patrzę na te wszystkie kołowrotki i powiem szczerze ciągle nie wiem, jakim cudem na tym się przędzie. Gdzie te nitki się przekłada i jak. Pewnie dlatego, że nigdy nie widziałam tego na żywo :(
Aniu, cieszę się , że to cudeńko trafiło do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNiedawno znalazłam filmik, na którym prządka przędzie na takim kołowrotku. Postaram się go odnaleźć i wrzucić na bloga.
Jaka jest jego wysokość ? Mimo niewielkich rozmiarów wygląda na roboczy.
Healthy, przekłanie nitek jest prostsze niż w starym Singerze z napędem nożnym;) Zerknij do tutoriali Ashfora.
Śliczny, obserwowałam go ostatnio na allegro...;)ale dostałam inny;) i zaczynam moją przygodę z kołowrotkiem;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDeeDee, gratuluję nowego kołowrotka i mam nadzieję , że niedługo pokażesz pierwsze niteczki :)
OdpowiedzUsuńMam straszny sentyment do staroci :)!!!Też wystarcza mi patrzenie na nie :)!!!
OdpowiedzUsuń