Sobotę i niedzielę spędziłam w Poznaniu na warsztatach barwierskich. Warsztaty odbyły się w pracowni Sztuka Puka, którą prowadzi Agnieszka Jackowiak. Miło było mi się spotkać z osobą, u której kilka lat temu byłam na warsztatach filcowania. Z wielką radością też zobaczyłam w pracowni końcowe dzieło tamtego spotkania - kolorowy dywanik.
Warsztaty barwierskie prowadziła absolutna specjalistka w tej dziedzinie pani Kasia Schmidt-Przewoźna.
Ta edycja warsztatów dotyczyła barwienia lnu i jedwabiu i takie też materiały otrzymałyśmy - niektóre wstępnie zaprawione.
Zaczęłyśmy od gotowania kolorowych zupek i przygotowywania próbek.
Mieszam zupkę :).
Utrwalanie w zaprawach
Paleta barw i odcieni, które można uzyskać za pomocą barwników naturalnych, wprawiła nas wszystkie w zachwyt. Ochom i achom nie było końca.
A tu etap najbardziej żmudny - opisywanie próbek. Najbardziej systematyczne i dokładne okazały się dziewczyny z Poznania.
Cała nasza grupa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jadę na barwienie wełny - i już nie mogę się doczekać. Dzięki za relację.
OdpowiedzUsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że to był udane warsztaty :) Efekty kolorystyczne są wspaniałe. Jolu, czy dostałyście materiały z recepturami, czy same musiałyście notować ?
OdpowiedzUsuńJestem też ciekawa, czy będziesz w ten sposób farbowała jedwabie do swoich pięknych szali ?
Warsztaty bardzo udane. Materiały dostałyśmy, ale też notowałyśmy. Będę farbować jedwabie, ale wełnę też :). Właśnie siedzę nad zamówieniem barwników :)).
OdpowiedzUsuńA ja sie spózniłam z zapisaniem i mnie bylo miejsca. moze mi sie uda we wrzesniu
OdpowiedzUsuńwspaniała sprawa takie warsztaty a kolory takie że aż się oczy śmieją :)
OdpowiedzUsuńTo musiała być świetna zabawa!!!!Zazdroszczę całym sercem!!!
OdpowiedzUsuńPod okiem Kasi musiało być rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńFaktycznie świetne kolory. Widzę, że pierwsza zupa nagietkowa, ciekawość w czym jeszcze barwiłyście... :-)
OdpowiedzUsuńSaturejko, pierwsza zupa to turki, czyli aksamitki. Różnie ludki nazywają te kwiatki. Druga to kwiaty dalii, czyli georginii. Barwiłyśmy też w kurkumie, nachyłku, koszenili, korze dębu, galasie... Trochę tego było...
OdpowiedzUsuń