Jak pamiętacie, w kwietniu byłam na warsztatach farbowania barwnikami naturalnymi. Pisałam o tym tu.
Strasznie mi się to spodobało i wiedziałam, że nie minie zbyt dużo czasu, a wezmę się za to całkiem poważnie. Oto pierwsze zakupy:
Potrzebne odczynniki i marzannę też już zamówiłam, czekam na przesyłkę. Mam nadzieję niedługo pokazać wam swoje pierwsze próby farbowania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam pytanie gdzie kupiłaś barwniki, kusi mnie by spróbować indygo i "rotholz" (to jakieś czerwone drzewo) oglądałam pięknie ufarbowane tym motki na niemieckim blogu a Ty też masz tam coś w czerwieni.
OdpowiedzUsuńTak mi się te domowo farbowane włóczki podobają,że chyba kiedyś sama spróbuję :)Miłej zabawy!!!!
OdpowiedzUsuńWspaniale :)
OdpowiedzUsuńJa też dołączam pytanie - skąd wziąć barwniki?
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać ufarbowanych wełenek i czesanek. Powodzenia , Jolu :)
OdpowiedzUsuńE-wełenko, rotholz to brezylka brazylijska, inaczej pernambuko. Barwi na czerwono.
OdpowiedzUsuńJa kupowałam w wollknollu i w Anglii.
Kilka namiarów
http://www.wildcolours.co.uk/index.html
http://www.llynfitextiles.co.uk/dyes.html
Można też na ebayu.
A na Allegro jest własnie w sprzedaży marzanna:
OdpowiedzUsuńhttp://allegro.pl/marzanna-barwierska-korzen-krojony-1kg-i1607292587.html
Gdzie można kupić takie skarby??
OdpowiedzUsuńMoja babcia tez farbowała wełnę naturalnymi barwnikami. Napiszę, moze ktos będzie chciał wypóbowac :)
OdpowiedzUsuń- trzcina pospolita. Rwała sam puchaty koniec, cała łodygę z lisćmi odcinała. Rwała je jak trzcina miała zielony kolor, a ten puchacz był bordowo-zielony, czyli młode nie suche rośliny. Wełna miała piękne odcienie zieleni. Nie pamiętam czy je gotowala czy moczyła.
- owoce czarnego bzu, wychodzi ciemny bordowo-czerwony
- młode orzechy włoskie, takie zielone jeszcze. Trzeba uważać bo brudza się ręce. Odcienie brązu po czarny. Jak krótko sie trzymało to wychodzil nawet żółty.
wiadomości uciekły i nie ma - Plastusiu jeszcze raz proszę o polską nazwę Rotholz
OdpowiedzUsuńTak, blogger się wysypał i powcinało posty i komentarze. Posty wróciły, komentarze niestety nie.
OdpowiedzUsuńRotholz to brezylka brazylijska (pernambuko).
Pozdr.
An z Chatki, z tą trzciną muszę spróbować koniecznie, bo rośnie nad naszym jeziorem. Pamiętasz , czy Babcia dodawała coś do garnka ?
OdpowiedzUsuńSól, ocet, sodę ?
bardzo bym chciała pomóc, ale naprawdę nie wiem. Siedziałam i próbowałam sobie przypomnieć, to tylko tyle, ze dużo było tego potrzebne, bo z siostrą chodziłyśmy po te trawy i zajmowały suche ponad pół garnka. Babcia je zalewa i gotowała nie wiem moze 2-3 godziny i pamiętam ze stygło. Póżneij babcia wyjmowale tą trawe i tera zwłasnei zaćmienie. Chyba jeszcze raz gotowała i wkładała do gorącego, ale czy cos wsypywała, nie wiem.
OdpowiedzUsuńDzwoniłam do ciotki, ale ona powiedziała, że się tym wogóle nie interesowała, i nie wie.
Osobiście bym optowała za solą, ale nie wiem, to takie moje przypuszczenie. Jak babcia farbował wełnę to nic w kuchni nie stało, więc moze sól to była, zawsze stała w kuchni.
Naprawdę, szczerze nie wiem :(
ściskam An