Udało mi się uszyć wymarzoną sukienkę z ręcznie tkanej wełny. Materiał ma splot płócienny i ufarbowany został w marzannie barwierskiej. Jest dziełem Asi i Krzysztofa Dziewientkowskich, którzy obok tkania i farbowania zajmują się wieloma innymi ciekawymi rzemiosłami. Zszywanie ręcznie tkanego materiału było zupełnie innym doświadczeniem niż przy stuprocentowych materiałach wełnianych tkanych fabrycznie. Do szycia użyłam własnoręcznie uprzędzionej nici z wełny wrzosówki. Nić podwójnie skręcona bardzo dobrze poradziła sobie ze zwartym materiałem.
Luby uwiecznił mnie na fotografiach przy wspaniałym zajęciu, jakim jest przędzenie :)
Luby uwiecznił mnie na fotografiach przy wspaniałym zajęciu, jakim jest przędzenie :)
Jak już kiedyś wspomniałam, zajmuję się rekonstruowaniem kultury materialnej czasów Pierwszych Piastów. Jest to dla mnie bardzo ważne, poświęcam temu masę czasu i sprawia mi to wiele satysfakcji.
Piękna sukienka. Ślicznie w niej wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńNo i ten optymistyczny , wiosenny kolor marzanny :)
Uwielbiam takie klimaty!!!Nostalgicznie mnie nastrajają!!!
OdpowiedzUsuńsuknia świetna :) jaki ten materiał jest w dotyku? miękki? gryzący?
OdpowiedzUsuńa buty kto szył? bo nie wierzę, że "sklepowe" ;)
Miałam okazje zrobić 2 krajki z włóczki od Asi Heidi :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście miłe doświadczenie - zupełnie inne od tkania włóczek sklepowych.
Aż mam ochotę sama zabrać się za przędzenie nitek do tkania. Tylko to pewnie czasochłonne... tak mi się wydaje :)
A te ich tkaniny... przepyszne :)
Kolor marzannowy jest bardzo modny w tym sezonie. Jak widać nasze pomysły na ubieranie niewiele się zmieniły od czasów piastowskich. Sukienka bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńElu - dzięki :D
OdpowiedzUsuńmalaalu - Ale już tak mają, że lubią te klimaty :)
Agato - materiał jest miękki w dotyku, choć w porównaniu do tych, które można nabyć w sklepie jest gryzący. Masło maślane, wiem, ale jedna cecha wpływa na inną. Butki mają już parę lat, szył je szewc-rekonstruktor opierając się na znalezisku obuwia z X-wiecznego Opola.
Asiu - właśnie osnułam krosno swoimi pierwszymi ręcznie przędzionymi nićmi - jeśli się nie spieszy, to jest to wykonalne. Dodam, że kręciłam na krzywym wrzecionku ;D Dało radę.
Eguniu - dziękuję za miłe słowa. Farbowanie naturalnymi barwnikami to temat wart zainteresowania, co widać po wpisach na blogu. Super, że w Poznaniu zorganizowano warsztaty w
tej dziedzinie. Dla mnie z powodów historycznych najciekawsze byłoby zapoznanie się z farbiarstwem przy użyciu rodzimych gatunków roślin. Póki co przyglądałam się procesowi farbowania włóczki w wywarze z młodych liści brzozy.
Pozdrawiam Was serdecznie i zachęcam do zadawania pytań o rekonstrukcje, jeśli jakieś macie.
patrzę na Twoją sukienkę i tak sobie myślę materia układa się tak jak powinna, faktura i struktura też super (wybacz choć mi się podoba Twoja sukienka i podziwiam ogrom pracy w ręczne szycie to nie moje klimaty) oczami wyobraźni widzę to o czym marzę od bardzo dawna ponczo w stylu Clint Eastwood z starych westernów np. "Dobry, zły i brzydki" takie brudno oliwkowe
OdpowiedzUsuńz geometrycznymi wzorami :)))- tylko krosien mi
brak - pozdrawiam
Chylę czoła przed umiejętnościami i bardzo podziwiam:)
OdpowiedzUsuńTeż posiadam wełnę od państwa Dziewientowskich ;-) moja sukienka jest farbowana brzozą, też splot płócienny. Dodatkowo w ostatnie wakacje wzbogaciłam się o kawałek tkany w jodełkę, z którego powstała zapaska. Wełna jest wspaniała - nie "łapie" brudu i kolorów (nie prałam kiecki od 2 lat) i mimo spędzenia kilku dni w chacie z paleniskiem (ale wędzarnia była...) to dalej pachnie barwnikiem. Do tego kupuję od nich uprzędzone nitki i wychodzą z nich wspaniałe krajki ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Olga