Surowiec barwierski gotujemy w garze, dodajemy wełnę,zaprawioną lub nie, wyjmujemy, wkładamy do miski z zaprawą ( kwasek, soda, miedź,żelazo, ałun ) |
Jednym słowem, tłukłam się wiele godzin zatłoczonym pociągiem, wydałam sporo kasy i nie dowiedziałam się niczego pożytecznego.
Spragnionym wiedzy o farbowaniu polecam stronę http://www.wildcolours.co.uk--> link
Fachowo, rzetelnie, wyczerpująco, ciekawie i za darmo :)
relacja Eguni --> tu
a ja potwierdzam co napisane- bo tez bylam
OdpowiedzUsuńSpokojnie, chyba było wszystkiego za dużo i na raz. Wszystko z czasem się poukłada, i rozjaśni :)
OdpowiedzUsuńSęk w tym, Krysiu, że nie ma co się rozjaśniać:(
OdpowiedzUsuńTo chyba mój pierwszy komentarz na Prząśniczce więc chciałabym się przywitać.
OdpowiedzUsuńBloga czytam od dawna a zwłaszcza interesują mnie notki o barwieniu naturalnym. Zajmuję się głównie filcowaniem choć ostatnio naumiałąm się prząść i powoli kompletuję sobie wiedzę żeby zabrać się do tkania.
Notki o warsztatach też mnie interesują bo w końcu nadejdzie dzień że będę musiała się na jakieś wybrać co by nie musieć wyważać otwartych na oścież drzwi.
Bo radośnie bulgotać to ja sobie mogę w domu a jeśli się jedzie na warsztaty to chciałoby się pewnie trochę profesjonalnej wiedzy liznąć.
Wybaczcie że się tak wtrąciłam w rozmowę ale liczyłam na jakieś opisy i może parę receptur i dziękuję za przestrzegający przed marnowaniem czasu i pieniędzy post.
Pozdrawiam
Lady Altay, witaj na blogu.
OdpowiedzUsuńO wełnie to akurat było tak, jak było, ale Jola, która była na farbowaniu lnu i jedwabiu dostała i materiały i receptury i ogólnie jest zadowolona :) A nawet połknęła bakcla, zakupiła materiały i będzie farbować.
Po przeczytaniu opisu warsztatów u Eguni jest mi przykro bo tak bardzo mi żal było że, nie miałam czasu ani forsy by się na nie załapać, a tu takie mało pochlebne opinie. Niestety obawiam się że, wiedzę którą, chciałyście zdobyć będzie wymagała czasu i takich małych kroczków a w drodze eksperymentów same zgromadzicie ją, a ja będę z wytęsknieniem czekać na jakieś relacje.
OdpowiedzUsuńTak wiem Eguniu że własne eksperymenty najlepsze, choć to bardzo żmudne no i rodzina patrzy bykiem na dziwne woniejące zupki które gotuję ;-D
OdpowiedzUsuńNa razie wychodzi mi pełna gama beżów no i ewentualnie żółci :/
Zielony masakra, brązy to w najlepszym razie brudnobury lub kawa z mlekiem a za czerwień i błękit na razie nawet nie próbuję się brać.
Dlatego warsztaty gdzie ktoś łopatologicznie wyjaśni pewne "oczywistości" to zbawienie. Nie wiecie czy ktoś będzie coś takiego robił bliżej Trójmiasta?
Dobrze wiedzieć!!!!:)
OdpowiedzUsuńNiestety często jest tak, że następują subtelne niedopowiedzenia , tak by nie narodziła się konkurencja ... może w tym jest rzecz ?
OdpowiedzUsuńsmutne, ze się tak rozczarowałaś.
Miła, dobrze ze z tego wszystkiego chociaż osobiscie mogłam cię wysciskac!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, niedługo sama bedę prowadzić warsztaty (stres mam wielki) i ktoś życzliwy powiedział mi, iż mam uczyć tak aby nie nauczyć. Gdybym miała się tego trzymac - daremny mój trud!
Pozdrawiam gorąco,
Werka:) , robisz z pasję piękne rzeczy i zobaczysz, że warsztaty będą miłe i dla Ciebie i kursantek :)
OdpowiedzUsuńA takich "dobrych" rad nie słuchaj .
A ja to się Wam obu dziwię!!!!
OdpowiedzUsuńJak takie spece jak Wy mogłyście mieć wrażenie, że to dla Was kurs!!!!!!!!
Przecież robicie takie kolory, takie odcienie!
Chyba pogrzało kobity!
Wy możecie same taki kurs robić a nie pchać się do Poznania!!!!