Jest to mój pierwszy post tutaj, dziękuję za zaproszenie do grona autorów "Prząśniczki".
Kilka słów o mnie od strony wełny ;-) Od kilku lat zajmuję się rekonstrukcją historyczną,
a że zawsze wszelkie manualne prace mnie interesowały, zabrałam się za zgłębianie dawnych rzemiosł.
Trochę naalbindingu, trochę barwienia, co nieco innych plecionkowo-tkackich prac - i tak doszłam do przędzenia - w końcu kiedyś każda szanująca się gospodyni musiała mieć je opanowane.
Prząść się dopiero uczę, uwielbiam natomiast roślinne farbowanie - trochę alchemii we własnym garnku.
No i zawodowo mam zboczenie na ładne kolorki... ;)
Miałam się odezwać już jakiś czas temu, ale że nie lubię tak "po próżnicy", poczekałam
aż uda mi się zgrać zdjęcia z moich ostatnich eksperymentów z farbowaniem wrotyczem.
Wrotycz jest dosyć pospolicie występującą roślinką, o tej porze roku można spotkać go
na łąkach, nieużytkach, gruzowiskach - takie raczej suche słoneczne tereny. Zresztą - każdy go chyba kiedyś widział :)
Do barwienia wykorzystuje się same żółte kwiatki. Zbiera się je szybko, bo i koszyczków kwiatowych jest na jednej roślinie dużo, i wrotycz rośnie przeważnie w większych kępach.
Moje zbiory zalałam wodą, odstawiłam na dwa dni i - po przegotowaniu i odcedzeniu zieleniny - zyskałam garnek takiego ładnego żółciutkiego barwnika.
Farbowałam kremowe przędze - cienką i grubą, oraz szarą włóczkę - część zaprawiając wcześniej w ałunie.
Do tego kawałek naturalnego, lekko bielonego lnu (kolor wyjściowy - jasny beż, kremowy). Pomna na ostrzeżenia iż len się ciężko barwi (i własne wcześniejsze z nim doświadczenia) zaprawiłam go wg przepisu z "Barwienia naturalnego" Katarzyny Schmidt-Przewoźnej, w ałunie i sodzie oczyszczonej.
Gotowało się wszystko w barwniku około 3 godzin, zarówno pierwsza jak i druga porcja.
Od lewej - przędza z pierwszego barwienia, zaprawiana wcześniej ałunem, przędza jasna z pierwszego barwienia nie zaprawiana ałunem, włóczka szara z drugiego barwienia, zaprawiana ałunem, przędza jasna z drugiego barwienia, zaprawiana ałunem, przędza jasna z drugiego barwienia zaprawiana ałunem. Kolory są na żywo trochę wyrazistsze. Ogólnie z pierwszego barwienia wyszła bardzo ładna żółć, zarówno na zaprawianej jak i nie zaprawianej wełnie.
Na drugim zdjęciu lepiej widać efekt na szarej włóczce - kolor hm... szaro-żółto-oliwkowy?
Len z kremowego stał się kremowo-żółty - na zdjęciu porównanie z kartką z drukarki. Kolor bledziutki, delikatny, mocno rozbielony. Z barwieniem lnu trzeba będzie jeszcze poeksperymentować.
I to by było na tyle na dziś - mam nadzieje, że przyda Wam się moje pisanie do własnych eksperymentów. Pozdrawiam!
Całkiem sympatyczne kolorki. A lnu nie zaprawia się inaczej? Galasami? Taniną? Tylko spekuluję, bo być może wrotycz niespecjalnie barwi akurat len. Niektóre barwniki "łapią" lepiej wełnę, a inne właśnie len.
OdpowiedzUsuńa mnie podobają się wybarwienia na wełnie, całkiem fajny kolorek daje ten nasz wrotycz - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEgunia - hm, wg. publikacji z której korzystałam:
OdpowiedzUsuń"Do zaprawiania włókien roślinnych można stosować substancje pochodzenia roślinnego bogate w taninę jak np.: liście sumaka, korzeń rabarbaru, korę dębu oraz galas" + ałun (wymieniony w innym akapicie z szerszym opisem kto zacz ;) Natomiast w samych poradach dotyczących barwienia jest jeszcze dodana soda.
Myślę, że to raczej kwestia samego barwnika, który nie jest jakiś bardzo bardzo mocny.
Witaj serdecznie przy prząśnicy :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolory uzyskałaś . Jutro ruszam na wrotycze z sekatorem.
Co zrobisz z tej wełny ?
Myślę, że zaprawienie lnu w galasie dałoby intensywniejszy kolor. Generalnie zaprawa galasowa przyciemnia barwienie.
OdpowiedzUsuńsuper sama przymerzam sie do barwienia we wrotyczu
OdpowiedzUsuńCo zrobię z wełny? Właściwie jeszcze nie wiem, pewnie część pójdzie na jakieś rekonstrukcyjne projekty, a na reszcie może wreszcie nauczę się robić na drutach ;)
OdpowiedzUsuńPlastusia - w takim razie czeka mnie wyprawa do lasu po galas i popróbuję dalej co z tym lnem :)