Skręciłam techniką navajo pierwsze metry włóczki na mitenki. Zmieszałam BFL z jedwabiem w kolorze naturalnym z ciemnopopielatym merynosem. Na szczotki można wrzucić niewiele czesanki, więc trochę trwało zanim przygotowałam sobie odpowiednią ilość do przędzenia.
W przyszłym tygodniu powinnam zdążyć dokręcić brakujące metry włóczki.
Jedwabiu nie przędłamm nigdy, wiec ciekawi mnie efekt. Fajnie pomieszane, podczesane te porcyjki. Chyba najdłuższe to do przygotowania, nie ? Najbardziej czasochłonne.
OdpowiedzUsuńSliczny ten... zwijaczek (jak się ta forma nazywa ?) na ostatnim zdjęciu. A co to za niebieskie 'coś' na wrzecionie ?
Tak, mieszanie czesanki było dosyć żmudne, no i jeszcze trzeba uważać, aby kolorystycznie każda następna partia pasowała do poprzednich.
UsuńNie wiem, jak fachowo mówi się na tak zwiniętą wełnę. Ja wymyśliłam sobie nazwę "warkocz" Na ostatnim kolażu na szpuli i w warkoczu jest ta sama wełna:)
Jak zwykle wybrałaś delikatne połączenia kolorów, pasujące do Twojego stylu :)Jestem ciekawa, jaki wzór wybrałaś na mitenki ? Będą gładkie ?
OdpowiedzUsuńZ wielkim podziwem patrzę na efekty pracy.
OdpowiedzUsuńTo jest jedna z tych rzeczy, których chciałabym się nauczyć.
Ostatnio oglądałam zachwycające wzory łotewskie w rękawiczkach i marzy mi się jakiś prosty, drobny wzór w mitenkach:)
OdpowiedzUsuńWpisałam komentarz i ... gdzieś go wcięło.
OdpowiedzUsuńNapisze jeszcze raz, że z wielkim podziwem patrzę na efekt pracy.
Nie wcięło, ale nie zdążyłam jeszcze go zatwierdzić :)Blog niestety musi być moderowany :(
Usuńto chyba fajnie tak samemu sobie ukrecić wełenkę i potem dziergać :)
OdpowiedzUsuńDopinguję Was wszystkie, dziewczyny. Podglądam i podziwiam :)
OdpowiedzUsuń