Podczas kursu w Lądku-Zdroju udało mi się spełnić moje marzenie o posiadaniu wrzeciona tureckiego. Kupiłam je u Danieli - przedstawicielki firmy Ashford. Wrzeciono - oprócz tego że jest idealnie wyważone i bardzo długo utrzymuje ruch wirowy - ma niespotykaną budowę. Składa się z trzech elementów, które po rozłożeniu zajmują niewiele miejsca. Po sprzędzeniu wełny nie trzeba jej odwijać z wrzeciona, ponieważ po rozmontowaniu urządzenia mamy gotowy kłębuszek. Nitkę z takiego kłębuszka możemy wyciągać z jego środka.
Do sprzędzenia tej kolorowej włóczki użyłam czesanek barwionych w domu i na kursie barwnikami naturalnymi. Kolor pomarańczowy został uzyskany za pomocą barwników firmy Ashford. Podczas pokazu farbowania efekt działania tych barwników zrobił na mnie tak duże wrażenie, że kupiłam zestaw podstawowych kolorów do eksperymentowania w domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wrzeciono świetne. Zawsze mnie ciekawiło, ale jakos nie miałam okazji z nim popracować. Wiesz skąd się wzięła nazwa "tureckie"? Czy rzeczywiście wymyślili je w Turcji?
OdpowiedzUsuńZ tym rozkładaniem na części to niezły patent. Przewijanie nitki z normalnego wrzeciona w kłębek zajmuje wieki, a tu proszę, nie dość że zmieści się na nim sporo nici, to jeszcze kłębuszek sam się zwija i jest gotowy do pracy ;) Super!
Jagienko, z tego co wiem, to ten typ wrzeciona wymyślono na terenie Turcji. Plemiona koczowników cały sprzęt do tkania i przędzenia rozkładały na czynniki pierwsze i przewoziły w specjalnie do tego celu utkanych, podłużnych torbach podróżnych.
OdpowiedzUsuńO, bardzo ciekawe wrzeciono! :)
OdpowiedzUsuńA i kolorystyka nici na nim baaardzo mi się podoba - ciekawa jestem Twoich następnych eksperymentów kolorystycznych :)