Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

środa, 7 lipca 2010

Miętowe buraczki

To ja może też pokażę moje ostatnie "dokonanie" w dziedzinie farbowania barwnikami naturalnymi. Dalej męczę nieszczęsnego buraka, licząc na to że w końcu uda mi się uzyskać ten piękny rudy kolor, który widziałam na próbkach u Danieli.

Tym razem dodałam do wywaru nieco siarczanu miedzi, licząc na to że wyzwoli on z buraka tę oczekiwaną rudość.

Uzyskany efekt przerósł moje wyobrażenia, niestety niekoniecznie w upragnionym kierunku ...



Aparat nie chciał oddać prawdziwego koloru czesanki, takiej jasnej miętowej zieleni.

Trochę się tym kolorkiem miętowego buraczka zdenerwowałam, w odruchu rozpaczy postanowiłam trochę go ożywić i "pomazałam" w kolorowe plamki, tym razem już farbkami do tkanin.

Czesanka wyszła dość ciekawie


ale włóczka dalej jest zielonkawa, trochę bardziej żółtawa niż na zdjęciu i trochę bardziej się mieni.





Miałam podać tutaj tzw. szczegóły techniczne tego mojego eksperymentu, ale tak naprawdę niewiele mogę napisać: buraki gotowałam z godzinkę albo i dłużej, do wywaru dorzuciłam trochę siarczanu miedzi, czesanka jest z merynosów.

Farbowałam ok 30 minut, później studziłam bez zaglądania do środka (na pokrywce gara postanowiłam ostatnio napisać : nie wolno zaglądać! tam nie ma nic do jedzenia!, bo nie wiedzieć czemu całą rodzinę kusi ten mój stary gar pyrkający na malutkim ogniu i wszyscy chcą tam zaglądać i zepsuć mi czesankę).

Aha, właśnie gar: z braku odpowiedniego emaliowanego garnka używam starego gara który kiedyś był teflonowy a teraz niewątpliwie wyziera mu z dna jakieś żelastwo. Może tu tkwi tajemnica miętowego buraczka? ...

5 komentarzy:

  1. miętowy burak jest boski:] już wiem co będę robić po powrocie z Grunwu:]

    OdpowiedzUsuń
  2. A zakwasiłaś,może wtedy wyjdzie rudość. Mięta jest śliczna choć nie ruda!
    Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  3. Przejrzałam dyskusję na Ravelry w grupie "Natural Dyeing" - niestety inni mają podobne doświadczenia do Twoich w sprawie buraczków - wychodzą im odcienie żółtego. Podobno buraczki nie dają "barwnika" tylko "plamy". Poza tym wybarwienia z buraczków (i innych warzyw) są nietrwałe.
    Twój miętowy zaskakujący. Zastanawiam się, czy tego buraczka należy gotować? (piękny czerwony kolor barszczu znika po przegotowaniu) Ja bym spróbowała "na zimno" z dodatkiem octu - tylko czy będzie to trwałe wybarwienie? Plamy z buraczków są łatwe do wyprania;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zakwaszałam, bo pamiętam ze ugotowana zupa z burakami robi się brązowa, chyba ze ja się zakwasi właśnie. Więc ja chciałam na brązowo :) Na razie z burakiem skonczylam! Reszta zakupionego zapasu surowca polegnie w zupie wlasnie! A ja sie teraz pobawie czym innym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie wiem jak pomóc. Zapytam przy okazji Danielę raz jeszcze, co robi,ze wychodzi jej czerwono-rudy...a może lepiej,poproszę o receptę.
    Na pewno używa starego emaliowanego gara, na pewno gotuje wywar i dodaje octu...ale jak widac,tu każda kropla jest ważna.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...