Zostały mi już tylko 2 sprawne wrzeciona, bo resztę połamały mi dzieci albo rozdałam na warsztatach. Ostatnio znów siadłam doprzędzenia, bo dostałam przepiękną, ręcznie farbowaną czesankę od Lady Altay, całe 120 gramów w kolorach burzowego, letniego nieba. Uznałam, ze wystarczy na niemowlęcy sweterek, ale się trochę przeliczyłam, bo nigdy nie robiłam na szydełku tak dużej rzeczy.[na drutach nie potrafię nic]
Teraz muszę uprząść jakiś ładny i pasujący melanż na plecki sweterka i rękawki.
Zdjęcia nie oddają całej urody włóczki i jej ferii kolorów, ale cóż, trudno... Jest chociaż taka dokumentacja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziś ufarbowałam drugi podobny melanż - możemy przyłożyć czy pasuje do tego pierwszego to ci dołożę :-D
OdpowiedzUsuńJest prześliczna! Też chciałabym taką mimo, że nie pracuje z wrzecionem chętnie bym z niej coś stworzyła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://marysia-bijou.blogspot.com/
O, wielkie dzięki :) Możemy się wymienić na jakieś moje czesanki albo inne przysługi :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor. Ostatnio mm fioła na punkcie błękitów, więc wszystko, co niebieskie budzi mój zachwyt (no, może wszystko ;P).
OdpowiedzUsuńPochwalisz się wyszydełkowanym sweterkiem? ;)
Tatsu to jest w rzeczywistości bardziej błękit z fioletem. Fioletu na tym zdjęciu w ogóle nie widać.
OdpowiedzUsuńA mnie się udał kolejny eksperyment farbiarski - zafarbowałam tą samą metodą już gotową przędzę, zrobionego na wrzecionie merynosa, którego Morgiana robiła jako swoją pracę wdrażającą (wyszedł lekko "artystyczny" ;-) ) Efekt jest po prostu powalający, zresztą pokażę ci przy okazji :-)
Na razie ma przód sweterka i pól plecków, muszę dorobić przędzy, a do tego musimy się spotkać z Lady Altay, co w tym tygodniu może się nie udać...
OdpowiedzUsuńTymczasem przędę inne czesanki w melanże i gładkie włóczki, na czapki i rękawiczki dla męża :)