Ostatnio odnalazłam zaginioną torbę z zasuszonymi już glonami, a dokładnie morszczynem. Nazbierałam go w wakacje na plaży, w sumie nawet nie miałam konkretnego pomysłu na zużycie go, a nigdzie nie znalazłam wzmianek na temat barwienia morszczynem. Ale cóż , moja przygoda z farbowaniem dopiero się rozpoczyna i wszelakie eksperymenty wskazane;)
Morszczyn podgotowałam ok godziny, po czym wrzuciłam niezaprawioną suchą wełnę(zapomniałam namoczyć:).Wszystko razem gotowałam na wolnym malutkim ogniu ok 90 min i zostawiłam wełnę w wywarze do ostygnięcia.Wyszedł jasnobrązowy kolor z lekkim różowawym połyskiem.
Jedyna wada farbowania morszczynem jest zapach- cały dom śmierdzi glonami;) ale jak się mieszka nad morzem, to nas jest już do takich morskich zapachów przyzwyczajony;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawe jaki byłby kolor, gdyby zastosować jakieś zaprawy.
OdpowiedzUsuńInteresujące źródło barwnika :) Wełenka Twoja czy gotowa? Czy będą z niej kolejne dziergadła? Mitenki marzannowe, które pokazujesz na swoim blogu skradły me serce :>
OdpowiedzUsuńAle miałaś ciekawy pomysł z tym morszczynem :)Lecę zobaczyć na Twojego bloga, czy zamieściłaś zbliżenie na wełenkę.
OdpowiedzUsuńhihihi zbliżeń nie robiłam, pogoda do fotek nie dopisała, ale wełenka moja ; farbowałam białą czesankę, a co do produktu końcowego to pójdzie na naalbindingową czapkę dla sąsiada odtwórcy;)jak tylko znajdę chwilę;)
OdpowiedzUsuńa co do mitenek Droga Alicjo, to jeśli ich nie sprzedam w najbliższą niedzielę na jarmarku, to chętnie wymieniłabym się na jakąś wełnę-czesankę do przędzenia,właśnie skończyły mi się wszelkie zapasy;)
OdpowiedzUsuńKiedyś w Szwecji napadło nas na farbowanie glonami - nie morszczynem ale jakimś zielonym trawopodobnym glucikiem z dna zatoki - efekt był sympatyczny, zielony ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.ydalir-laget.pl/pliki/reko/far18.jpg mniej więcej udało się uchwycić kolor na tym zdjęciu.