Zakończyłam, no prawie zakończyłam styczniowe wyzwanie, bo teraz oglądając zdjęcia mitenek znalazłam błąd i jedna z nich idzie do poprawki.
Wczoraj wieczorem powciągałam nitki, co nie należy do moich ulubionych czynności. Wełny, jak przewidywała E-wełenka, zostało tyle, że wystarczy na kolejne mitenki albo rękawiczki z jednym palcem.
Ściągacz poszedł błyskawicznie, ale potem było gorzej. Zaliczyłam trzy prucia, gdyż wybrany fragment wzoru nie pasował do ilości nabranych oczek. Dopiero, jak zrobiłam sobie rozpiskę, wzór mi się ładnie ułożył. Przy okazji nauczyłam się robić wzór wrabiany oburącz, a pomógł mi ten film.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Są piękne:)
OdpowiedzUsuńDo tych mitenek aż się prosi, by dorobić coś jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne.
Mitenki wyszły cudne i na pewno są bardzo cieplutkie,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakie śliczne. Zazdroszczę, ale tak pozytywnie. Jak widzę takie ładne udziergi to czuję przypływ motywacji, by nauczyc się prząśc.
OdpowiedzUsuń:D - zgadzam się z resztą - rewelacyjne
OdpowiedzUsuń