Zaproszenie

Zapraszam wszystkie polskie prządki i prządków do współtworzenia tego bloga. Myślę , że miło będzie mieć miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać o naszej pasji przędzenia wełny na wrzecionach i kołowrotkach, pooglądać piękne, samodzielnie zrobione włóczki i rzeczy z nich wykonane. Kto wie, może przyjaźnie zawarte na tym blogu sprawią, że spotkamy się również w rzeczywistym świecie i zaśpiewamy wspólnie Prząśniczkę :) .



Blog został zamknięty i przeniesiony na WordPress. The blog was closed and moved to WordPress:
http://polskiewrzeciona.wordpress.com/

sobota, 24 marca 2012

Na zielono, na wiosnę, na radochę!


Mimo ciepła jakaś ta wiosna mało wybujała jeszcze.
Więc pragnąc by w końcu była bardziej, nie bacząc na bieliznę alpaki i moc innej roboty rzuciłam się, by podjąć zadanie ogłoszone na Prząśniczce.

Jakże by inaczej niż zielony kolor!
Potoczyłam okiem i wyjęłam białą - brudną wełenkę owczaną, którą od Asi Appolinar dostałam razem z jacobsem.



Runo krótkie, miękkie, prawdopodobnie jest to merynos.
Nawet bardzo prawdopodobnie, bo zachowuje się dokładnie jak włos merynosa.
Uprzędłam część na brudno, z lanoliną, część upraną. Niczego nie czesałam. Poleciałam na łatwiznę.
Wprzędłam wszelkie zgrubienia, grubo.
Wyszło mi 16 deko grubaśnej wełenki, która po praniu rozpuchaciła się właśnie jak merynos, stąd moja pewność.
W wełnie była początkowo niesamowita ilość drobin, piasku, ale efekt końcowy był zupełnie inny. Wszystko wylazło! Nawet jeśli gdzieś napotkam jakieś źdźbło to wyjmę je po prostu w trakcie roboty.
Pofarbowałam w małej ilości wody, w garze, temperatura 80 st, utrwalane octem. 
Farbki najtańsze, z motylkiem, do bawełny, kolorek uzyskany przez mieszanie.
Wcześniej wytrawiłam wełnę w roztworze płynu do naczyń, ocet dodałam po pół godzinie.
W sumie farbowanie pierwsze trwało godzinę. Nic nie puszcza, nic się nie sfilcowało.


Po pierwszym farbowaniu uzyskałam bardzo jadowitą, nienaturalną zieleń, widać ją w lewym górnym rogu.
Zdecydowanie nie był to kolor wiosenny lecz fosforyzujący.
Dodałam więc kilka kropel innych kolorów i nieco stłumiłam.
Na zdjęciach i tak nie widać, alem uzyskała naturalny, żywy odcień zieleni.


Wszystkie bąble się ładnie wtopiły w nitkę, już robiłam próbki i jednak dam ją na druty 3.5, będzie ścisła dzianina, i jak wyjdzie dobrze, nie będę filcować.
Z tego ma być torebka. Taki żywy akcent dobrze będzie pasować do innych moich zielonek. 
Oprócz tego mam ochotę na ozdobienie tej torebki albo haftem wełną, albo filcowaniem na sucho. Coś wybiorę. 



12 komentarzy:

  1. Cudowna zieleń-idealnie wiosenna!
    Ależ zazdraszczam takich wspaniałych poczynań,ja jeszcze trochę muszę poczekać,ale może już niebawem będę mogła dołączyć do tej codownej zabawy z wełenką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa tej torebki i tego jak nitka będzie wyglądać w wyrobie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale cudne rzeczy, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta zieleń jest wprost boska. Jak świeże zioła na wiosnę. Cudne.Miłego dnia,Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję wszystkim, robota już na drutach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się kolorek.
    Skończyłam zabawę z czarnawą alpaką, czas na kolorki ! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się chciałam dowiedzieć o to cudo multikolorowe w tle. Co to takiego fajnego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to Króliczyco taka moja narzutka z wełny kauni:
      http://ankikankankiskakanki.blogspot.com/2010/07/tecza-kauni.html
      http://ankikankankiskakanki.blogspot.com/2011/08/uszpilony-motylek.html

      Ma wiosenne kolory i byłą pod ręką, więc wykorzystałam aby pokazać, że ta zieleń naturalna wyszła.

      Usuń
  8. Nie wiedziałam, że można uprząść wełnę bez uprzedniego czesania! Koniecznie muszę spróbować!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...